Ministerstwo Edukacji Narodowej chce, by dzieci już w przedszkolach uczyły się obowiązkowo języka obcego. Nie byłyby to dodatkowe zajęcia, za które oddzielnie płaci samorząd lub rodzice, ale prowadzone w granicach bezpłatnych godzin. W placówkach brakuje jednak odpowiedniej kadry. Dlatego języka obcego mają uczyć przedszkolanki znające go w stopniu podstawowym. W wypadku angielskiego wystarczy np. First Certificate in English (FCE).
Takie zmiany przewidują skierowane do konsultacji społecznych dwa projekty rozporządzeń. Jeden dotyczący podstawy programowej, drugi kwalifikacji nauczycieli.
Brakuje kadry
Jak wskazuje w uzasadnieniu Joanna Berdzik, wiceminister edukacji, zajęcia prowadziłyby osoby mające kwalifikacje do pracy w przedszkolu, ale bez przygotowania do wczesnego nauczania języka obcego. Z danych MEN i GUS wynika, że na 83 tys. nauczycieli wychowania przedszkolnego zaniżone kwalifikacje ma 72 tys. Dlaczego zatem mają oni wystąpić w roli anglistów i germanistów, ucząc co najmniej 2 mln maluchów?
Więcej szkód ?niż korzyści
– Zmiana ma wyrównać szanse edukacyjne. Obecnie nie wszystkie dzieci mają możliwość przygotowania się do posługiwania się językiem obcym, którego obowiązkowa nauka rozpoczyna się w pierwszej klasie – uzasadnia Joanna Berdzik. Obecnie z ?1,3 mln przedszkolaków tylko 440 tys. uczy się języka obcego (34 proc.).
Pozostaje jednak pytanie, czy pomysł MEN jest dobry. Rodzice i eksperci uważają, że nie został przemyślany.