Chodzi o zmiany w ustawie o ochronie gruntów rolnych i leśnych uchwaloną przez Sejm w czerwcu. Zawetował je prezydent.
W piątek Sejm zdecydował, że weta nie odrzuci. Dlatego sporna nowelizacja trafiła do kosza. Przewidywała ona, że to wójt (burmistrz, prezydent miasta), a nie jak teraz minister rolnictwa, będzie miał prawo odrolnić grunty o powierzchni do 0,5 ha klas I–III. Dzięki temu zapisowi miała zniknąć bariera, na którą narzekali nie tylko inwestorzy, ale i same gminy. Uzyskanie tej zgody wymaga bowiem uchwalenia planu, co trwa i sporo kosztuje.
W trakcie prac nad tymi przepisami w Sejmie zniknął zapis, że odrolnić można jedynie ziemię na terenie zwartej zabudowy. W efekcie w ostatecznej wersji nowela dopuszczała odrolnienie wszystkich gruntów o powierzchni do 0,5 ha (klasy I–III).
I to zaniepokoiło prezydenta. Uznał, że może to prowadzić do niekontrolowanej zabudowy żyznych gruntów.
Jednocześnie w piątek wpłynął do Sejmu inny projekt nowelizacji tej ustawy. Jego autorem są posłowie PO. Ma on zastąpić obowiązujące przepisy. Przewiduje, że na terenach (klasy I–III) bez planu będzie można odrolnić działki półhektarowe, ale tylko na zwartym obszarze projektowanym.