Doktoraty: w firmie będzie można zacząć karierę naukową

Tematem doktoratu pracownika będzie mogło być rozwiązanie problemu badawczego danego przedsiębiorstwa. Uczelnia zapewni promotora.

Aktualizacja: 09.09.2016 09:49 Publikacja: 09.09.2016 07:36

Foto: 123RF

Duże zmiany czekają obecnych studentów. Gdy zdobędą tytuł magistra, będą mogli iść nową ścieżką kariery akademicko-naukowej i obronić doktorat wdrożeniowy. Tak wynika ze strategii ministra nauki i szkolnictwa wyższego, którą ma ogłosić w piątek.

Podwójne zyski

Temat takiego doktoratu można zgłosić uczelni na dwa sposoby. Przez magistra, który będzie chciał prowadzić badania doktoranckie związane z konkretnym problemem pracodawcy, albo przez firmę. Jego rozwiązanie będzie przedmiotem rozprawy doktorskiej.

Studia doktoranckie będą w tym przypadku prowadzone w systemie dualnym – w jednostce naukowej oraz w przedsiębiorstwie. Doktorant będzie miał więc z jednej strony status uczestnika studiów, z drugiej zaś pracownika zatrudnionego w pełnym wymiarze. Jednostka naukowa zapewni mu kształcenie, dostęp do laboratoriów, opiekę promotora i wsparcie zespołu badawczego. Zysk również będzie podwójny – z jednej strony stypendium doktoranckie, z drugiej pensja.

– To słuszna idea. Doktoraty nie powinny trafiać na półki. Niepokój może jednak budzić, że inni doktoranci będą w dużo gorszej sytuacji. Wciąż mają walczyć o stypendium w wysokości 1,5 tys. zł netto – mówi Michał Gajda, przewodniczący Krajowej Reprezentacji Doktorantów. Dodaje przy tym, że doktorzy, którzy napiszą rozprawy w nowej formule, zyskają na pewno lepsze perspektywy zatrudnienia. To wszystko sprawi, że będzie im zależało na tym, by iść nową ścieżką kariery.

Koszty programu „doktorat wdrożeniowy" w pierwszym roku wyniosą 20,7 mln zł – przy założeniu, iż liczba doktorantów wyniesie do 500 osób rocznie, a stypendium doktoranckie będzie równe minimalnemu wynagrodzeniu asystenta, które wynosi 2450 zł miesięcznie.

Telefon do badacza

Rząd chce też inaczej ułatwić współpracę biznesu z nauką. Uruchomi program „telefon do badacza". Wystarczy, że firma poszukująca partnera naukowego skontaktuje się z resortem. W ciągu 48 godzin otrzyma informację zwrotną, z którą uczelnią czy instytutem badawczym może rozpocząć współpracę.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: k.wojcik@rp.pl

Opinia

Aneta Pieniądz, ruch Obywatele Nauki

Projekt telefon do badacza przypomina pomysły ministrów poprzednich kadencji. Instytucje pośredniczące między naukowcami i przedsiębiorcami już istnieją, ale nie są efektywne. Taką funkcję pełnią np. brokerzy innowacji. Po prostu wymagają dofinansowania. Nie wystarczy sama baza danych o badaniach. Brokerzy powinni umieć ocenić, co z badań prowadzonych przez daną jednostkę naukową może przydać się przedsiębiorcom. To wymaga przygotowania merytorycznego. Zdobycie tej specyficznej wiedzy kosztuje.

Przedsiębiorstwa nie są też z reguły zainteresowane zaangażowaniem w projekty naukowe. Stworzenie zachęt do współpracy może okazać się więc trudne. Ale chociażby pomysł doktoratów wdrożeniowych jest dobry.

Sądy i trybunały
Czego brakuje w planie Adama Bodnara na neosędziów? Prawnicy oceniają reformę
Sądy i trybunały
Będzie nowa ustawa o Sądzie Najwyższym. Ujawniamy plany reformy
Matura i egzamin ósmoklasisty
Jakie warunki trzeba spełnić, aby zdać maturę 2025?
Sądy i trybunały
Sędzia Waldemar Żurek pozwał Polskę. Chce miliona złotych
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Prawo rodzinne
Resort Bodnara chce dać więcej czasu rozwodnikom. Szykuje zmianę w prawie