Jedynym stopniem naukowym będzie stopień doktora. Nabyte wcześniej stopnie i tytuły naukowe wprawdzie zostaną zachowane, ale ich rangę określał będzie rynek akademicki, a nie państwo w drodze ustawowej. Takie zmiany wynikają z projektu założeń nowego prawa o szkolnictwie wyższym, napisanego przez zespół Instytutu Allerhanda pod kierownictwem dr hab Arkadiusza Radwana.
Trzy zespoły wyłonione w konkursie przez Ministerstwo Nauki opracowały osobne projekty założeń. Po dyskusji na ich podstawie powstanie ostateczny projekt nowej ustawy, który zostanie zaprezentowany na wrześniowym Narodowym Kongresie Nauki w Krakowie.
Doktorat jak habilitacja
Zdaniem ekspertów Instytutu Allerhanda ranga doktoratu, jako najwyższego stopnia naukowego, stanowiącego przepustkę do kariery akademickiej, powinna zostać podniesiona przynajmniej do pułapu obecnej habilitacji. Teraz, choć średnia wieku, w jakim uzyskuje się stopień doktora habilitowanego, systematycznie się obniża (w okresie 2012-2015 do 46,2 roku życia), to i tak polscy naukowcy, zbyt późno osiągają samodzielność.
- Późny wiek uzyskiwania samodzielności naukowej prowadzi to do ograniczonego wykorzystania potencjału ludzkiego. Najbardziej kreatywny okres życia zawodowego naukowca (25-40 lat) zbiega się bowiem z czasem prawnego i faktycznego podporządkowania hierarchicznego oraz słabej pozycji w strukturze uczelni – tłumaczy dr hab. Arkadiusz Radwan. I dodaje, że długa perspektywa awansu pionowego stanowi czynnik demotywujący do wyboru kariery naukowej i pracy w nauce. Z drugiej strony wraz z habilitacją pracownik staje się trudno usuwalny z uczelni, nawet jeśli jego działalność naukowa jest znikoma i reprezentuje niski poziom.
Zespół dr hab. Radwana sięga też po pomysł Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego na podział doktoratów. Będą więc doktoraty wdrożeniowe, które będą przepustką do dalszej kariery w szkolnictwie wyższym zawodowym, i naukowe – które będą pozwalały na pracę na uniwersytetach. Zespół dr hab Arkadiusza Radwana postuluje także, by w nowym systemie profesor nie byłby już tytułem naukowym, ale jedynie stanowiskiem pracy na uczelni.