Jak wygląda polowanie na myśliwego

Przed Okręgowym Sądem Łowieckim w Warszawie toczy się postępowanie wobec dziennikarza – członka Polskiego Związku Łowiectwa (PZŁ)

Publikacja: 21.08.2009 06:30

Jako organizacja, wykonująca funkcje administracji publicznej PZŁ jest zobowiązany udzielać informac

Jako organizacja, wykonująca funkcje administracji publicznej PZŁ jest zobowiązany udzielać informacji publicznych nie tylko na podstawie prawa prasowego, ale również w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Red

Za poinformowanie opinii publicznej o nieprawidłowościach w jednym z kół łowieckich ma sprawę przed sądem koleżeńskim.

Rozmawiając o wolności słowa w Polsce, przyzwyczailiśmy się do rozważań na temat szkodliwości art. 212 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=03D4FE6BBCAFCE69B0F29D0E11A889B9?id=74999]kodeksu karnego[/link] (zniesławienie). Tymczasem w Polsce są inne przepisy i procedury ograniczające tę wolność. Przykładem jest sprawa Stanisława P., dziennikarza „Łowieckiego Dziennika Myśliwych’’ i jednocześnie myśliwego.

„Łowiecki Dziennik Myśliwych” jest zarejestrowanym tytułem prasowym wydawanym w Internecie, a Stanisław P. ma legitymację dziennikarską. W styczniu 2008 r. opisał, jak zarząd koła łowieckiego w Białej Podlaskiej zorganizował dodatkowe polowanie, ukrywając to przed swoimi członkami. Zgodnie z ustawą – Prawo łowieckie z 13 października 1995 r. ([link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=164489]DzU nr 42, poz. 372[/link]) każde polowanie musi zostać zgłoszone nadleśniczemu i wójtowi gminy. Stanisław P. ustalił, że zgłoszeń nie dokonano. Potwierdzili to redakcji wójtowie dwóch gmin, na terenie których odbywało się polowanie. Opisując ten przypadek, autor dodatkowo wskazał z nazwiska członków tego koła będących działaczami PZŁ, którzy nie zainteresowali się uchybieniami w organizacji polowania. Rok po artykule rzecznik dyscyplinarny PZŁ wszczął postępowanie wobec Stanisława P.

Stanisław P. został oskarżony o przewinienie łowieckie polegające na działaniu na szkodę PZŁ oraz naruszaniu dobrego imienia łowiectwa. Czyny te są określone w statucie PZŁ. Grozi mu nagana, zawieszenie w prawach członkowskich od sześciu miesięcy do trzech lat, a nawet wykluczenie z PZŁ.

Proces przed Okręgowym Sądem Łowieckim w Warszawie rozpoczął się 11 sierpnia. Jest obserwowany przez Fundację Helsińską. Proces skłania do zastanowienia się nad zgodnością procedur postępowania przed sądami łowieckimi ze standardami międzynarodowymi. Sądy łowieckie mogą być uznane za rodzaj sądów dyscyplinarnych. Ich decyzje mogą mieć skutki dla praw i wolności ich członków w sferze cywilnej. W orzeczeniu w sprawie Frankowicz przeciwko Polsce (wyrok z 16 grudnia 2008 r., skarga nr 53025/99) Europejski Trybunał Praw Człowieka podkreślił, że sądy dyscyplinarne muszą spełniać wymóg rzetelności i bezstronności, a prawo powinno zapewniać możliwość rewizji orzeczeń przez zawodowy sąd.

Trudno mieć zastrzeżenia do składu sądów łowieckich działających na podstawie statutu PZŁ. Sędziami mogą być jego członkowie. Sądy są dwuinstancyjne – od orzeczenia Okręgowego Sądu Łowieckiego obwinionemu przysługuje odwołanie do Głównego Sądu Łowieckiego. Budzi jednak wątpliwości, że od ich orzeczeń można się odwołać do sądu powszechnego wyłącznie po wykluczeniu z członkostwa w PZŁ. Ponadto obrońcą przed sądami dyscyplinarnymi może być tylko członek PZŁ. Wydaje się, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby prawo obrony przyznać także adwokatom czy radcom prawnym, nawet jeśli nie są członkami PZŁ.

Sprawa Stanisława P. to także kolejny przykład ograniczenia wolności słowa wynikającego z wewnętrznych uregulowań korporacji czy samorządów zawodowych. Okazuje się, że nie tylko w samorządzie lekarskim (jak zostało to zilustrowane w sprawie Zofii Sz. rozstrzygniętej przez TK, SK 16/07), ale także w PZŁ obowiązują regulacje, które mogą istotnie ingerować w prawo członków do krytyki.

Stanisław P. próbował apelować o wyjaśnienie niezarejestrowanego polowania. Sprawy pewnie by nie było, gdyby dziennikarz sam nie był myśliwym. Wtedy domniemani poszkodowani nie mogliby wykorzystać statutu PZŁ w celu ochrony wizerunku. Przysługiwałaby im jedynie droga karna lub cywilna, a dziennikarz chroniony byłby prawem prasowym i mógłby dowodzić prawdziwości swoich artykułów. Dlatego też wszczęcie postępowania dyscypli- narnego może zostać poczytane za dodatkową sankcję wobec troszczącego się o interes publiczny dziennikarza – myśliwego.

Za poinformowanie opinii publicznej o nieprawidłowościach w jednym z kół łowieckich ma sprawę przed sądem koleżeńskim.

Rozmawiając o wolności słowa w Polsce, przyzwyczailiśmy się do rozważań na temat szkodliwości art. 212 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=03D4FE6BBCAFCE69B0F29D0E11A889B9?id=74999]kodeksu karnego[/link] (zniesławienie). Tymczasem w Polsce są inne przepisy i procedury ograniczające tę wolność. Przykładem jest sprawa Stanisława P., dziennikarza „Łowieckiego Dziennika Myśliwych’’ i jednocześnie myśliwego.

Pozostało 86% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Prawo dla Ciebie
PiS wygrywa w Sądzie Najwyższym. Uchwała PKW o rozliczeniu kampanii uchylona
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Dane osobowe
Rekord wyłudzeń kredytów. Eksperci ostrzegają: będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawnicy
Ewa Wrzosek musi odejść. Uderzyła publicznie w ministra Bodnara