Obowiązujące prawo o szkolnictwie wyższym nie limituje świadczeń dla najlepszych studentów. Uczelnie mogą przyznać tyle stypendiów naukowych, ile chcą. Część szkół wprowadziła jednak ograniczenia, np. na Uniwersytecie Warszawskim może je otrzymać 15 proc. najlepszych studentów.
Środki z dotacji na stypendia i inne świadczenia socjalne nie mogą być mniejsze niż środki przeznaczone na stypendia za wyniki w nauce lub sporcie. Większość uczelni dzieli zatem fundusz pół na pół – 50 proc. przeznacza na pomoc socjalną, a 50 proc. na naukową. Chociaż są takie szkoły, np. Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu, które przyznają 60 proc. środków na pomoc socjalną.
Ostatnia, lutowa nowelizacja ustawy o szkolnictwie wyższym likwiduje od 1 października stypendium za wyniki w nauce. Zastąpi je stypendium rektora dla najlepszych studentów. Będzie mogło je otrzymać maksymalnie 10 proc. studentów danego kierunku za wyniki w nauce lub osiągnięcia: sportowe, naukowe i artystyczne. Na te świadczenia uczelnie mogą przeznaczyć maksymalnie 40 proc. z puli funduszy na pomoc materialną. Mogą więc także tylko 15 proc.
Wprowadzenie limitu i nowych kryteriów przyznawania świadczeń oraz zmiana zasad podziału środków z funduszu na pomoc materialną spowodują, że w nowym roku akademickim liczba studentów otrzymujących nowe stypendium rektora będzie niższa od liczby studentów mogących otrzymać stypendium za wyniki w nauce na podstawie obowiązujących dziś przepisów. W efekcie w październiku część studentów, którzy wypracowali średnią uprawniającą teraz do przyznania stypendium naukowego, może nie zmieścić się w 10-proc. limicie. Według moich wyliczeń może to być blisko 50 tys. osób. Brak vacatio legis czy przepisów przejściowych pozbawi ich znaczącego wsparcia finansowego.
Uczelnie mogą starać się naprawić błąd legislacyjny, ale nie muszą. To ustawodawca, a także autor projektu powinni zadbać o to, aby niekorzystne przepisy były wprowadzane z odpowiednim wyprzedzeniem.