Dziś zespół ds. zdrowia Komisji Trójstronnej zajmie się problemem, który od dłuższego czasu trapi prezesów jednoprofilowych szpitali i ich pacjentów. Jeżeli bowiem NFZ nagle zerwie kontrakt ze szpitalem, pacjenci tracą dostęp do leczenia na podstawie składki odprowadzanej do NFZ.
Urzędnicy wojewódzkich oddziałów NFZ żądają, aby lecznica, która stara się o kontrakt, przedstawiła umowę o podwykonawstwo z dużym specjalistycznym szpitalem. Co ciekawe, nie każde województwo wymaga porozumień między szpitalami. Umów żąda m.in. śląski czy lubelski oddział NFZ.
– Pacjent ma mieć zapewnioną pomoc na oddziale intensywnej terapii w konkretnym miejscu, gdyby podczas zabiegu w innej placówce pojawiły się komplikacje. Szpital zabezpieczający stanowisko, do którego karetka przywiezie chorego, ma zapewnić taką pomoc non stop – tłumaczy Jacek Kopocz, rzecznik prasowy śląskiego oddziału.
Urzędnicy na Śląsku, żądając umowy o podwykonawstwo, powołują się na § 4 rozporządzenia koszykowego o lecznictwie szpitalnym. Zgodnie z nim placówka musi mieć oddział anestezjologii i intensywnej terapii albo przynajmniej stanowisko intensywnej terapii pozwalające podtrzymać życie pacjenta. W tym drugim przypadku zarządzający szpitalem musi dodatkowo określić w wewnętrznych regulacjach, jak będzie współdziałał z innymi placówkami, aby zapewnić nagłą pomoc.
Kłopot jednak w tym, że – jak twierdzi Tomasz Kołodziejski z Centrum Położniczego św. Łukasza w Częstochowie – chociaż lecznica miała wymagane stanowisko, NFZ nagle rozwiązał z nią we wrześniu umowę. Nie przedstawiła ona bowiem w Funduszu umowy o podwykonawstwo. W 2011 r. – w momencie podpisywania kontraktu – nie wymagano jednak od niej tego.