Kupujący i sprzedający nie zawsze chcą lub mogą od razu sfinalizować transakcję. Pierwszy może potrzebować czasu na zebranie pieniędzy albo przemyślenie decyzji, drugi często liczy na ubicie jeszcze lepszego interesu z kolejnym klientem.
Aby zarezerwować sobie upatrzoną rzecz lub usługę, kupujący powinien zawrzeć umowę przedwstępną ze sprzedającym. To samo powinien zrobić sprzedający, jeśli obawia się, że potencjalny nabywca może wystawić go do wiatru. Umowa przedwstępna ma zagwarantować, że do transakcji prędzej czy później dojdzie, a cena nie ulegnie zmianie. Innymi słowy - sprzedający i kupujący zobowiązują się nie rozmyślić.
Spisanie umowy na kartce papieru nie zawsze jest konieczne dla jej ważności, choć dla celów dowodowych z pewnością się przyda. Ale i tak najlepszą gwarancją doprowadzenia transakcji do końca są pieniądze. Dlatego w umowie przedwstępnej strony postanawiają, że kupujący wpłaci sprzedającemu pewną kwotę.
Warto wiedzieć, że z prawnego punktu widzenia zaliczka i zadatek pełnią zupełnie różne funkcje i wywołują odmienne skutki. Przy przedwstępnej umowie sprzedaży zaliczka to po prostu część ceny. Wpłacając ją sprzedającemu kupujący nie zyskuje nic w zamian, bo zaliczka w żaden sposób nie zabezpiecza wykonania umowy. Gdy umowa przyrzeczona nie dojdzie do skutku, niezależnie z jakich przyczyn, sprzedający powinien zwrócić zaliczkę w takiej wysokości, w jakiej ją otrzymał.
Zadatek trzeba nazwać
Przed podpisaniem umowy przedwstępnej trzeba ją dokładnie przeczytać. Zwłaszcza wtedy, gdy jest ona gotowym wzorcem z wolnym miejscem na podpis. Jeśli w umowie nie pojawia się słowo „zadatek", to pieniądze wpłacone drugiej stronie będą zaliczką. I zadatek i zaliczka będą wliczone w cenę towaru lub usługi, gdy dojdzie do ostatecznej transakcji (chyba, że strony postanowią inaczej). Lecz w pozostałych przypadkach wywołają zupełnie odmienne skutki prawne.