„Przedszkole żąda zaświadczenia lekarskiego, że mój syn może być dopuszczony do zajęć. Nasz lekarz rodzinny ma umowę z NFZ, ale chciał dodatkowej opłaty za takie zaświadczenie" – pisze czytelniczka. Ma wątpliwości, czy lekarz może w ogóle żądać dodatkowych pieniędzy za dokument.
Tymczasem wiele przedszkoli i żłobków wymaga zaświadczeń zdrowotnych o możliwości dopuszczenia dzieci do zajęć. Wynika to z ich statutów i wewnętrznych uregulowań.
– Nie mamy obowiązku ich wystawiać, bo nie przewiduje tego kontrakt z NFZ. Rodzic powinien więc za nie dodatkowo zapłacić lub iść prywatnie do lekarza – tłumaczy Jacek Krajewski, prezes federacji Porozumienie Zielonogórskie.
Zauważa, że jego pacjenci nie przychodzą konkretnie po zaświadczenia dopuszczające do zajęć, ale raczej po potwierdzające, że dziecko jest chore. Pozwalają one żądać, aby przedszkole (żłobek) zwolniło ich z opłaty za okres nieobecności malucha. – Za te dokumenty rodzic musi jednak też dodatkowo płacić – podkreśla dr Krajewski.
Jakich zaświadczeń pacjent nie może żądać od lekarza ubezpieczenia zdrowotnego, czyli przyjmującego na kontrakcie z NFZ, mówi art. 16 ustawy o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych. Medyk nie wyda m.in. orzeczeń niezwiązanych z dalszym leczeniem, kontynuowaniem nauki czy udziałem dzieci w zajęciach sportowych. A takim właśnie jest zaświadczenie o dopuszczeniu dziecka do zajęć w przedszkolu czy żłobku. Zajęcia w tych placówkach nie są kontynuacją nauki, bo malec nie jest objęty obowiązkiem szkolnym. Dlatego lekarz może pobrać za nie dodatkową opłatę.