Uczkiewicz o edukacji seksualnej w szkołach

Niepowodzenia edukacyjne nie mogą być przesłonięte ekstrawaganckimi inicjatywami, np. w postaci zajęć ?z wiedzy o życiu seksualnym – uważa adwokat Krzysztof Uczkiewicz.

Publikacja: 10.09.2014 03:00

Red

Jak wiadomo, konstytucja wielkodusznie pozostawia rodzicom prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami, zastrzegając wszelako, iż „wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania" (por. art. 48 ust. 1). Wiemy jednak, że państwo w obszarze wychowania dzieci przyznaje sobie więcej praw niż rodzicom, a przy osiąganiu wybranych celów edukacyjnych nie ma zamiaru zważać na żadne z tych konstytucyjnych ograniczeń. Czytelnik domyśla się już z pewnością, że tematem tej publikacji będzie wtłoczona – z mocy art. 4 ust. 1 ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży – do programów nauczania w szkołach podstawowych i ponadpodstawowych tzw. wiedza o życiu seksualnym człowieka.

Zakładnik bezwolności

Tytuł niniejszego artykułu jest zainspirowany słowami kultowego w latach mojej młodości protest songu. Bezpośrednim impulsem do jego napisania była natomiast wiadomość o złożeniu w Sejmie obywatelskiego projektu ustawy przewidującej penalizację czynów polegających na publicznym propagowaniu lub pochwalaniu podejmowania przez małoletnich poniżej lat 15 zachowań seksualnych bądź na dostarczaniu im środków ułatwiających podejmowanie takich zachowań. Mimo że ta oddolna inicjatywa ma już ponad ćwierć miliona głosów poparcia, media nie poświęcają jej należnej uwagi. Przyczyn takiego stanu rzeczy nietrudno się domyślić; jedni milczą, by nie zaszkodzić sprawie, inni przeciwnie – aby się jej, Boże broń, nie przysłużyć. Jest widoczne przecież, że tak zakreślony przedmiot reglamentacji prawnokarnej ma na celu faktyczne zniesienie obowiązującego dziś modelu edukacji seksualnej w szkołach podstawowych i gimnazjach.

O tym, że programy nauczania w omawianym obszarze nie respektują rzeczywistego stopnia dojrzałości i rozwoju emocjonalnego dzieci, przekonuje treść przepisów wykonawczych do ustawy, zawartych w szczególności w rozporządzeniu ministra edukacji narodowej z 12 sierpnia 1999 r. w sprawie sposobu nauczania szkolnego oraz zakresu treści dotyczących wiedzy o życiu seksualnym człowieka, o zasadach świadomej odpowiedzialności rodzicielstwa, o wartości rodziny, życia w fazie prenatalnej oraz metodach i środkach świadomej prokreacji (tekst jedn. DzU z 2014 r., poz. 395).

Pielęgnowane przez tysiąclecia tabu w sprawach życia seksualnego w procesie wychowania i kształtowania młodego człowieka nie było ideologicznym wymysłem ani tym bardziej religijnym dogmatem, lecz wynikiem mądrej obserwacji, iż osiągnięcie dojrzałości psychoseksualnej jest  zadaniem własnym, które może przezeń być realizowane wyłącznie indywidualnie, w warunkach intymnego kontaktu z własnym organizmem i w poczuciu wewnętrznej wolności oraz osobowej integralności. Każdy człowiek dochodzi do tego stanu własną drogą i tempem, które wyznacza zegar jego indywidualnego rozwoju fizycznego i umysłowego.

Narzucony przez państwo program edukacji seksualnej godzi wprost w tak rozumianą suwerenność osoby ludzkiej. Warto w tym miejscu uwydatnić problem przymusowego charakteru  edukacji, o czym pisałem już wcześniej (por. „Kto u nas ma prawo do życia" , „Rzecz o Prawie" z 9 kwietnia). W myśl omawianego rozporządzenia wykonawczego udział ucznia w „zajęciach" ( jak je filuternie określa minister) z  owego „przedmiotu" jest obowiązkowy już od V klasy szkoły podstawowej. Mimo iż „zajęcia nie podlegają ocenie i nie mają wpływu na promocję (...) ani na ukończenie szkoły" (por. § 4 ust. 3 rozporządzenia), uczeń niepełnoletni sam nie może się od nich uchylić, chyba że jego rodzice „zgłoszą dyrektorowi szkoły w formie pisemnej rezygnację z udziału ucznia w zajęciach" (por. § 4 ust. 1). Indywidualne usposobienie ucznia, jego osobisty stosunek do spraw seksualności czy też własne wybory etyczne nie mają dla prawodawcy żadnego znaczenia. Dziecko jest tu zakładnikiem woli lub częściej, niestety, bezwolności rodziców.

Ćwiczenia z podrywania?

Szczególną podejrzliwość przeciwników edukacji seksualnej budzi użycie w rozporządzeniu przywołanego już wcześniej terminu „zajęcia", który nasuwa wprost skojarzenia z ćwiczeniami praktycznymi. Barwne opowieści uczniów o faktycznym przebiegu „zajęć" potwierdzają niestety te obawy i odsłaniają rzeczywistą intencję państwa, którą okazuje się despotyczna aspiracja do sterowania seksualnością obywateli już na etapie życia poprzedzającym osiągnięcie dojrzałości płciowej.  Przekonują o tym również (niestety!) zapisy podstaw programowych, podanych w załącznikach do rozporządzenia MEN z 30 sierpnia 2012 r. (DzU z 2012 r., poz. 977) w sprawie podstawy programowej dla wychowania przedszkolnego oraz kształcenia ogólnego w różnych typach szkół.

By uniknąć zarzutu gołosłowności, przypomnijmy tu zatem, że w myśl podstawy programowej kształcenia ogólnego dla szkół podstawowych (zał. nr 2 do rozporządzenia)„zajęcia" z edukacji seksualnej mają na celu „pomoc w przygotowaniu do zrozumienia i akceptacji przemian okresu dojrzewania". Jakkolwiek by rozumieć tę mętną i wielowarstwową konstrukcję myślową, trudno nie dostrzec, iż program kształcenia wyprzedza tu niejako z założenia aktualne potrzeby poznawcze dziecka, kierując jego zainteresowanie ku problemom jeszcze nieobecnym. Edukacja seksualna wymusza przy tym przyspieszone i przedwczesne rozbudzenie ciekawości aspektami praktycznymi w sposób, który trudno potraktować inaczej niż jako ledwie zawoalowaną zachętę do jej zaspokojenia. Jak inaczej można interpretować umieszczenie wśród „treści nauczania" edukacji seksualnej dla dzieci 11–12-letnich takich haseł jak: „postawy asertywne" (pkt 9), „istota koleżeństwa i przyjaźni, wzajemny szacunek, udzielanie sobie pomocy, współpraca, empatia" (pkt 10)? Te same wątpliwości towarzyszyć muszą  lekturze „celów kształcenia" i „treści nauczania" na etapie gimnazjalnym, czyli na tzw. III etapie edukacyjnym, podanych w załączniku nr 4 do rozporządzenia. Jak odczytywać takie adresowane do młodzieży 13–14-letniej hasła: „Relacje międzyosobowe i ich znaczenie. Przyjaźń, zakochanie, miłość; pierwsze fascynacje, miłość platoniczna, miłość młodzieńcza, miłość dojrzała" (pkt 4), „zachowania asertywne" (pkt 5), „problemy i trudności okresu dojrzewania (napięcia seksualne, masturbacja); sposoby radzenia sobie z nimi" (pkt 8), „różnice w rozwoju psychoseksualnym dziewcząt i chłopców; postawy i wzajemne oczekiwania" (pkt 9), „inicjacja seksualna" (pkt 12) itp. Przeciwnicy edukacji seksualnej w szkołach widzą w podstawie programowej nauczania zagrożenia dla naturalnego i harmonijnego rozwoju dzieci, którym narzuca się zaprogramowane treści jako produkt gotowy w wersji fast food, odbierając im jednocześnie bezcenną możliwość stopniowego samouświadomienia na podstawie własnych przeżyć.

O „celach kształcenia" i „treściach nauczania" na IV etapie edukacyjnym można powiedzieć tyle tylko, iż uczeń jest tam traktowany już jako osoba potencjalnie aktywna seksualnie. To przesądza o doborze tematów „zajęć" edukacyjnych. Wyróżniłbym wśród nich, z czystej przekory, pkt 10: „Komunikacja interpersonalna, asertywność, techniki negocjacji, empatia". Czyżby chodziło tu o ćwiczenia w dziedzinie podrywania i uwodzenia?

Zostaw dzieciaki w spokoju

Nie należy przemilczać w tej sprawie także aspektu religijnego. Dla każdego wierzącego przymusowa edukacja seksualnej dzieci to przecież nic innego jak mamienie pokusą nieczystości, która w chrześcijaństwie jest przecież jednym z grzechów głównych...

„Szkoła jest głupia!". Tę starą śpiewkę niegdyś powtarzaliśmy jako uczniowie rodzicom, teraz słyszymy ją z ust naszych dzieci i wnuków. Kolejne pokolenia przekonują się, iż szkoła jako forma kształcenia zbiorowego nie jest w stanie zaspokoić oczekiwań tych, którzy naprawdę chcą zdobywać wiedzę, a nie tylko odbębniać uczniowski obowiązek.  Na naszych oczach szkoła straciła jednak również niegdysiejszą pozycję centrum kulturalnego i punktu orientacyjnego w życiu ludzi. Edukację odbiera się obecnie głównie poza szkołą, z czym wiąże się także upadek powagi i prestiżu społecznego nauczyciela, który postrzegany jest – mówiąc słowami tytułowego protest songu – jako „jeszcze jedna cegła w murze" całego przegniłego systemu. Polska szkoła rokrocznie wypuszcza zastępy absolwentów, którzy, choć jakimś cudem zdają en masse końcowe egzaminy pisemne, nie potrafią sklecić własnymi słowami nawet swojego życiorysu. Dotyczy to niestety absolwentów szkół wszystkich szczebli; to dla nich właśnie wymyślono i wypromowano zastępczą formułę CV. Niepowodzenia edukacyjne polskiego systemu oświaty nie mogą być przesłonięte ekstrawaganckimi i obliczonymi na aplauz chyba tylko nieuczonego pospólstwa  inicjatywami, np. w postaci wprowadzenia  obowiązkowych „zajęć" z wiedzy o życiu seksualnym człowieka.

Trzeba mieć nadzieję, iż rosnący stale opór społeczny wymusi w końcu zakończenie tego dość nikczemnego w istocie eksperymentu,  dokonywanego na kolejnych rocznikach naszych dzieci w imię zapożyczonych skądś postpostępowych ideologii. Zwolennikom edukacji seksualnej dla dzieci przypomnę jedynie za Wulgatą: „Medice, cura te ipsum", a z cytowanego już tylekroć protest songu przywołam słowa: „Hey, teacher, leave them kids alone!".

Jak wiadomo, konstytucja wielkodusznie pozostawia rodzicom prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami, zastrzegając wszelako, iż „wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania" (por. art. 48 ust. 1). Wiemy jednak, że państwo w obszarze wychowania dzieci przyznaje sobie więcej praw niż rodzicom, a przy osiąganiu wybranych celów edukacyjnych nie ma zamiaru zważać na żadne z tych konstytucyjnych ograniczeń. Czytelnik domyśla się już z pewnością, że tematem tej publikacji będzie wtłoczona – z mocy art. 4 ust. 1 ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży – do programów nauczania w szkołach podstawowych i ponadpodstawowych tzw. wiedza o życiu seksualnym człowieka.

Pozostało 91% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów