Zarządcy basenów wykorzystują przepisy, które pozwalają zaoszczędzić na funkcjonowaniu pływalni. Jeśli basen ma więcej niż 25 m długości, muszą zatrudnić dwóch ratowników, jeśli jest krótszy nawet o centymetr, wystarczy jeden. Co robią gminy? Sztucznie skracają 25-metrowe niecki, co przynosi spore oszczędności.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych uważa takie postępowanie za obejście prawa. I zapowiada zlecenie kontroli samorządowych basenów przez Najwyższą Izbę Kontroli, a także weryfikację rozporządzenia.
Problem z długością
Samorządy wykorzystują przepisy rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych z 23 stycznia 2012 r. w sprawie minimalnych wymagań dotyczących liczby ratowników wodnych zapewniających stałą kontrolę wyznaczonego obszaru wodnego. Przewiduje ono, że do pilnowania bezpieczeństwa na pływalniach poniżej 25 m wystarcza jeden ratownik wodny. Za to gdy niecka basenu ma długość od 25 m do 50 m, potrzeba jest dwóch osób z uprawnieniami do ratowania ludzi.
Większość basenów, szczególnie tych samorządowych, ma długość 25 m. Ich zarządcy kupują jednak specjalne nakładki, skracające długość niecki o kilka centymetrów. Inne oklejają końce basenu styropianem i montują na nim płytki. Ostatnie rozwiązanie zastosowano m.in. w szkolnej pływalni należącej do samorządu Wejherowa (woj. pomorskie). To wystarczy, by zmniejszyć obsadę ratowniczą z dwóch do jednej osoby. Takie same wymagania bezpieczeństwa przewidywał akt poprzedzający obowiązujące rozporządzenie, jednak przebudowy skracające baseny rozpoczęły się dopiero po 2012 r.
– Korzystamy jedynie z uprawnienia, jakie dają nam przepisy rozporządzenia – wyjaśniają pytani samorządowy. Ich zdaniem postępowanie mieści się w granicach prawa.