Pacjenci rezygnują z dochodzenia w sądzie odszkodowań od szpitali i lekarzy. Nie stać ich na opłacenie pozwu, a na zwolnienie nie mają co liczyć.
Jeszcze do niedawna pacjent, który wytaczał proces o błąd medyczny, mógł uzyskać zwolnienie od kosztów sądowych – w całości lub w części (jeśli spełniał ustawowe warunki). To się zmieniło. Sądy coraz częściej nie chcą uwzględniać takich wniosków, choć Sąd Najwyższy jednoznacznie uznał, że mają taki obowiązek (V CZ 37/07).
Chcą, by każdy płacił
Powód? Sądy uznają, że zwolnienie od kosztów sądowych, gdy ich realna wysokość nie jest znana i brakuje podstaw do przewidywania, że takie powstaną, uprawnia jedynie do częściowego uwzględnienia wniosku. Zakładają też, że nie ma co zwalniać od razu od ponoszenia wszelkich kosztów, bo jeśli jakieś powstaną, to można złożyć wniosek o zwolnienie od nich na każdym etapie postępowania.
Tymczasem proces o błąd medyczny to dla pacjenta, który nie uzyskał zwolnienia od kosztów, bardzo poważny wydatek. Nie wszystkich na to stać. Pacjent musi uiścić opłatę od pozwu, zwykle 5 proc. wartości dochodzonego odszkodowania lub zadośćuczynienia. Jeśli więc zdecyduje się dochodzić 200 tys. zł od szpitala, musi zapłacić 10 tys. zł. A to niejedyny wydatek.
Powszechnym i wysokim kosztem jest opłacenie opinii biegłego. Może wynosić od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. Czasem jedna opinia nie wystarczy i konieczne są kolejne. Za nie też trzeba zapłacić.