Wynagrodzenie za wykonywaną pracę z reguły staje w centrum debaty publicznej przy okazji strajku kolejnej grupy zawodowej. Niezależnie od konkretnych postulatów strajkujących, nie spotkałem się dotąd z postulatami uzależnienia wynagrodzenia np. lekarza od stopnia skomplikowania diagnozowanych przez niego przypadków medycznych. Lekarzowi, który w okresie epidemii grypy każdego dnia przyjmuje kilkunastu pacjentów cierpiących na tę dolegliwość, nikt nie proponuje zmniejszenia wynagrodzenia tylko z tego powodu, że w ciągu dyżuru zdiagnozował tyle razy tę samą chorobę i przepisał taką samą kurację. Nikt nie podnosi argumentu, że objawy grypy są na tyle łatwe do rozpoznania, że ich zdiagnozowanie nie powinno wymagać od profesjonalisty żadnego wysiłku. Nie słyszałem również, by ktokolwiek proponował publicznie, by wynagrodzenie w takim przypadku lekarzowi w ogóle nie przysługiwało.