W części sądów sędzia ma podgląd i kontroluje co pisze protokolant, ale strony i ich adwokaci (najbardziej zainteresowani) już go nie mają i nie mogą na czas wychwycić odstępstw. Jeszcze gorzej jest w wyższych instancjach: tam poza formalnymi wnioskami nic praktycznie się nie notuje, choć nieraz zapadają wyroki radykalnie zmieniające te z I instancji.
To dlatego przed rokiem jedenaście stowarzyszeń, które wspierają poszkodowanych przed sądami, wystąpiło ze stanowiskiem, że „podstawą poprawnego funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości jest prawo strony do domagania się nagrywania rozprawy przez sąd”. Nagrywanie (prawidłowe protokołowanie) zdyscyplinowałoby wszystkich uczestników rozprawy a zwłaszcza sędziów.
[srodtytul] Dlaczego właśnie sądy? [/srodtytul]
Z protokołami spotykamy się na każdym kroku: przy kolizji na drodze, przy wypadku przy pracy lub tzw. obiegówce. Protokołowane są zgromadzenia w spółkach i spółdzielniach. Protokołowane są czynności komornika, przesłuchania na Policji i w prokuraturze, i oczywiście w sądzie. Wszędzie nie najgorzej to wychodzi, tylko z jakichś powodów nie radzą sobie z protokołami sądy.
— To dlatego, że sądy są okropnie niedoinwestowanie, a część aplikantów nie jest odpowiedni przeszkolona. Komornicy czy notariusze pracują na prywatny rachunek, a tam to zupełnie inaczej wygląda — wskazuje mec. Juliusz Janas.
Jednak niedoinwestowanie wszystkiego nie wyjaśnia. Inny praktyk sądowy wskazuje, że sądowe protokołowanie tym się różni od innych, że pozwolono sędziom ingerować w treść protokołu. Ścisły zapis, czy to protokolanta, czy taśmy, pozbawiłby ich tej władzy, odsłonił słabsze strony pracy, zachowania sędziów na sali rozpraw. W styczniu 2006 r. minister Zbigniew Ziobro zapowiedział kres nieprawdziwym protokołom. Miała go położyć elektronizacja 4000 sal sądowych: z komputerem i przeszkolonym protokolantem. Każde słowo, a nawet np. gest świadka miały być nagrane i archiwizowane. Ale nowy minister miał już inną koncepcję. — Zawieszamy wprowadzenie systemu nagrywania rozpraw, gdyż jest kosztowny i nieefektywny. Nie ma sensu wydawać 17 mln zł tylko po to, by nagrywać to, co i tak zapisuje protokolant. Obok projektu organizacyjno-technicznego uruchomienia tego planu nie przygotowano bowiem zmian w procedurze — mówił „Rz” w lutym 2008 r. Jacek Czaja - wiceminister sprawiedliwości.