Nadgodziny zamiast nowych ludzi

Znów może przybyć pracy po godzinach, bo firmy nawet przy dodatkowych zleceniach boją się zwiększać załogę

Publikacja: 13.08.2012 04:26

Nadgodziny zamiast nowych ludzi

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Średnia liczba nadgodzin w przeliczeniu na pracownika wzrosła w 2011 r. wobec 2010 r. o 5 proc., do 42, podaje firma doradcza Hay Group. Najwięcej rejestrowanych nadgodzin (86), podobnie jak w poprzednich latach, było w produkcji, gdzie jednak ich liczba nieco spadła – także dlatego, że firmy częściej sięgały po pracę tymczasową, która jest drugim w kolejności sposobem na wzrost zleceń.

– Gdy rosną zamówienia, przedsiębiorstwa najpierw zwiększają wydajność pracy przez nadgodziny, a gdy tendencja do wzrostu utrzymuje się dłużej, wykorzystują pracę tymczasową i najtańsze formy zatrudnienia, np. na umowę-zlecenie – mówi prof. Maria Drozdowicz-Bieć, ekonomistka z SGH.

Widać to było w ub.r., gdy – jak ocenia Hay Group – na pracowników tymczasowych przypadało już 12 proc. łącznego czasu pracy (wobec 8 proc. w 2010 r.). Zdaniem Mirosławy Kowalczuk, dyrektora w Hay Group, firmy pamiętają doświadczenia z globalnego kryzysu 2008/2009, gdy część musiała zwalniać niedawno przyjętych ludzi. Teraz więc wstrzymują się z zatrudnianiem nowych.

Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka PKPP Lewiatan, twierdzi, że firmy, nawet te silne, poprzez nadgodziny i pracę tymczasową próbują sobie radzić ze skutkami słabnącej gospodarki i niepewnością. – Z naszych badań wynika, że ogromna część przedsiębiorców reaguje na informacje mediów, które komunikują nadejście drugiej fali kryzysu. Firmy wykorzystują więc wszystkie sposoby, by ograniczyć ryzyko, unikając m.in. zwiększania zatrudnienia – wyjaśnia.

Według niej symptomatycznym przykładem były czerwcowe mistrzostwa Euro 2012, które przyniosły minimalny wzrost zatrudnienia (o 0,1 pkt proc.), podczas gdy płace w czerwcu wzrosły o ponad 4 proc., głównie dzięki dodatkowym pieniądzom za nadgodziny m.in. w hotelach, gastronomii czy transporcie.

Reklama
Reklama

Ekonomistka jest przekonana, że firmy nadal nie będą chciały ryzykować wzrostu zatrudnienia. Nadgodzin może więc przybywać, choć będzie to zależało od sytuacji w gospodarce, a konkretnie od wzrostu zamówień. Jeśli ich przybędzie, to firmy będą się starały zwiększyć wydajność pracy najpierw przez nadgodziny. W tym roku znów może więc ich przybyć.

Potwierdza to Krzysztof Inglot, szef działu rozwoju rynków w grupie Work Service działającej na rynku usług personalnych (w tym pracy tymczasowej). Według niego od dwóch miesięcy widać wzrost liczby nadgodzin w produkcji m.in. materiałów budowlanych, w przemyśle ciężkim, spożywczym i w branży FMCG. Sporo firm zdobyło dodatkowe zamówienia, np. z zagranicy, ale wolą nie ryzykować tworzenia nowych miejsc pracy. Płacą więc za nadgodziny, zwłaszcza na stanowiskach, gdzie są wymagane specjalistyczne kompetencje, albo sięgają po outsourcing.

Czy nadgodziny są korzystne dla gospodarki? Z jednej strony tak, bo zwiększają dochody pracowników, choć część firm oferuje (niekiedy nie do końca formalnie) możliwość odbioru nadgodzin w naturze. Jak jednak zwraca uwagę Maria Drozdowicz-Bieć, są sektory, np. bankowość, usługi, gdzie pracodawcom łatwiej jest uniknąć rejestracji i rozliczania pracy po godzinach niż w przemyśle, gdzie dodatkowa produkcja jest bardziej sformalizowana.

Według Małgorzaty Starczewskiej-Krzysztoszek, choć wzrost płatnych nadgodzin zwiększa dochody pracowników, nie jest korzystny dla gospodarki, gdy zastępuje wzrost zatrudnienia. Polski PKB w 60 proc. zależy od wydatków konsumentów. A na ich chęć do zakupów wpływa sytuacja na rynku pracy, w tym wielkość bezrobocia, łatwość znalezienia pracy i jej zmiany.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki, a.blaszczak@rp.pl

Nadprogramowa praca nie zawsze płatna

Dziewięciu na dziesięciu polskich pracowników twierdzi, że pracuje więcej, niż to wynika z ich umów o pracę – podaje serwis rekrutacyjny Praca.pl. Według niego tylko 14 proc. pracowników dostaje dodatkowe pieniądze za pracę w nadgodzinach. Co piąty rozlicza je, odbierając czas wolny. Eksperci serwisu zwracają też uwagę na tzw. kulturę nadgodzin w niektórych firmach, zwłaszcza w korporacjach, gdzie w dobrym tonie jest posiedzieć dłużej w pracy, by wykazać swe zaangażowanie. Popularność nadgodzin potwierdza też niedawne badanie CBOS, według którego prawie 60 proc. pracowników wykonuje dobrowolnie i nieodpłatnie zadania, które nie należą do ich służbowych obowiązków. Co trzeci badany twierdził, że pracował w domu bez dodatkowego wynagrodzenia.

Średnia liczba nadgodzin w przeliczeniu na pracownika wzrosła w 2011 r. wobec 2010 r. o 5 proc., do 42, podaje firma doradcza Hay Group. Najwięcej rejestrowanych nadgodzin (86), podobnie jak w poprzednich latach, było w produkcji, gdzie jednak ich liczba nieco spadła – także dlatego, że firmy częściej sięgały po pracę tymczasową, która jest drugim w kolejności sposobem na wzrost zleceń.

– Gdy rosną zamówienia, przedsiębiorstwa najpierw zwiększają wydajność pracy przez nadgodziny, a gdy tendencja do wzrostu utrzymuje się dłużej, wykorzystują pracę tymczasową i najtańsze formy zatrudnienia, np. na umowę-zlecenie – mówi prof. Maria Drozdowicz-Bieć, ekonomistka z SGH.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Reklama
Praca
Sportowe wakacje zapracowanych Polaków
Praca
Na sen poświęcamy więcej czasu niż na pracę zawodową? Nowe dane GUS
Praca
Wojna handlowa Donalda Trumpa hamuje wzrost zatrudnienia na świecie
Praca
Grupa Pracuj chce podwoić przychody w ciągu pięciu lat
Praca
Polskim firmom nie będzie łatwo odkrywać płacowe karty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama