Politechnika Gdańska ma z przedsiębiorcami nietypowe porozumienie: studenci zatrudniani na praktykach zanim dostaną stałą pracę, mają obowiązek uzyskać dyplom. – To dlatego, że zapotrzebowanie na absolwentów informatyki i telekomunikacji jest tak olbrzymie, iż nasi studenci, którzy zaczynają pracę jeszcze podczas studiów, nie chcą wracać na uczelnię, by skończyć naukę – tłumaczy profesor Jan Hupka, prorektor ds. badań naukowych i wdrożeń Politechniki Gdańskiej.
Zdaniem Jerzego Marcinkowskiego, profesora Uniwersytetu Wrocławskiego, ssanie na specjalistów informatyki jest tak duże, że nie trzeba wiele umieć, żeby zdobyć pracę.
[srodtytul]Odlewnicy na eksport[/srodtytul]
Akademia Górniczo-Hutnicza współpracuje z 200 firmami. Bartosz Dembiński, rzecznik uczelni, przekonuje, że trudno mu wskazać kierunek, po którym absolwenci mieliby kłopot ze znalezieniem pracy. Kończący automatykę i robotykę na Wydziale Inżynierii Mechanicznej i Robotyki zatrudniani są w podkrakowskiej Delphi tworzącej systemy elektroniczne, m.in. dla branży samochodowej. – Na niemal 800 zatrudnionych tam osób dokładnie połowa to nasi absolwenci – mówi Dembiński. Z kolei krakowskie centra IBM, Motoroli czy Google’a wchłaniają jak gąbka informatyków.
Absolwenci geofizyki znajdują pracę w zakładach w Krakowie i Toruniu, a kończący Wydział Wiertnictwa Nafty i Gazu – w PGNiG, grupie Lotos i Orlenie. – Już podczas studiów część osób ma podpisane umowy z firmami, w których zobowiązują się w zamian za stypendium, ok. tysiąc złotych miesięcznie, że po skończeniu nauki przez kilka lat będą pracować właśnie u tych pracodawców – zaznacza Dembiński.