Zdrowie, ile cię trzeba cenić?

Prywatna opieka medyczna pozostaje wciąż mocnym punktem programów motywacyjnych, ale przestała już być luksusem. Nic dziwnego, że najlepsi pracownicy nie pytają, czy, tylko na jaki pakiet medyczny mogą liczyć

Publikacja: 06.05.2010 22:40

Zdrowie, ile cię trzeba cenić?

Foto: First Class

Red

Rynek prywatnych usług medycznych padł – zdaje się – ofiarą własnego sukcesu. Produkt reklamowany jeszcze kilka lat temu jako wyjątkowa szansa na uwolnienie się od zmory kolejek i odległych terminów w państwowej służbie zdrowia dziś nie ma już w sobie nic z niedawnej elitarności. Rozszerzone pakiety medyczne są obecnie relatywnie tanie, więc firmy masowo wyposażają w nie swoich pracowników (podobny błąd popełniły wcześniej banki, próbując, w pogoni za zyskiem, sprowadzić pod strzechy wyrafinowane usługi private banking).

W efekcie złote czy platynowe karty medyczne dają co prawda dostęp do bogatego pakietu usług (konsultacji profesorskich, nieograniczonych wizyt domowych, bezpłatnej rehabilitacji, zwrotu kosztów leków itp.), ale nie są już przepustką do świata bez kolejek. VIP i tak zazwyczaj musi cierpliwie, niczym zwykły śmiertelnik, odstać swoje, by rejestratorka skierowała go do odpowiedniego gabinetu.

Posiadaczy nawet najdroższych pakietów nie ominą też problemy z dostaniem się do najlepszych specjalistów. Owszem, na pewno znajdzie się „jakiś” ginekolog czy endokrynolog, który przyjmie nas niemal natychmiast, ale próba wybrania konkretnego, cenionego lekarza (w przypadku ginekologów – np. pracujących w modnych szpitalach położniczych) zazwyczaj kończy się tak samo: pierwszy wolny termin za dwa–trzy miesiące. Dla przyszłej mamy, która musi być w regularnym kontakcie z lekarzem, to nie do zaakceptowania.

Inna sprawa, że najlepsi specjaliści rzadko wiążą się z „sieciówkami”. Swój cenny czas wolą wykorzystać efektywniej – przyjmując we własnych gabinetach i inkasując stawki porównywalne (jeśli nie wyższe) do sieciowego lecznictwa. Wygląda więc na to, że po początkowej euforii powoli wracamy do korzeni, czyli czasów, w których za prywatną wizytę u sprawdzonego lekarza i tak musieliśmy płacić z własnej kieszeni.

– Standardowe pakiety medyczne to produkt dla zdrowych ludzi – mówi bez ogródek menedżerka firmy transportowej. Jej córka przyszła na świat o trzy miesiące za wcześnie. Zapobiegliwa mama pod koniec długiej hospitalizacji kruszyny, z własnej kieszeni, wykupiła jej rozszerzony pakiet medyczny, z bezpłatną rehabilitacją włącznie. Dzielna mała jest od kilku miesięcy w domu, ale jej karta abonamentowa leży i się kurzy. Nie była użyta ani razu. W wykazie konsultacji dostępnych w typowych pakietach ze świecą bowiem szukać rzadkich specjalności (audiolog dziecięcy, surdopedagog, gastroenterolog). Rehabilitacji wcześniaków podejmują się nieliczni, doświadczeni terapeuci. Efekt? Typowo wcześniacze (czy szerzej – pediatryczne) prywatne kliniki są oblegane i nie muszą kusić swoich pacjentów żadnymi pakietami i abonamentami.

Podobnie jest z innymi grupami schorzeń – coraz częściej pomocy szukamy nie w „sieciówkach”, ale w wyspecjalizowanych klinikach, o których renomie informacje rozchodzą się pocztą pantoflową (zazwyczaj na forach internetowych). Szczególnie dotyczy to przypadków wymagających leczenia czy konsultacji za granicą – tu żaden pakiet nie pomoże.

Gwoli sprawiedliwości należy dodać, że są już na rynku oferty pakietów ubezpieczeń, które umożliwiają korzystanie z dowolnie wybranego specjalisty, a więc np. tego, u którego prywatnie leczymy się od lat – towarzystwo pokrywa koszty konsultacji objętej ubezpieczeniem (do ustalonych limitów – ewentualną różnicę będziemy musieli pokryć sami). Wiąże się to jednak nie tylko z wydatkiem (zwracanym po rozpatrzeniu wniosku), ale także z koniecznością dopełnienia wielu formalności (m.in. gromadzenia dokładnie wypełnionych rachunków, wysyłania wniosku).

Względnie zdrowych, ale zabieganych menedżerów (często wizyta u lekarza wypada w godzinach pracy) drażnią zwyczajne drobiazgi.

– Nie oczekuję królewskiego przyjęcia, ale denerwuje mnie, że gros czasu w przychodni zabiera „papierologia” – mówi dyrektor marketingu dużej firmy FMCG.

Pół biedy, gdy chodzi o formalności przy rejestracji. Gorzej, gdy połowę konsultacji zajmuje ręczne (to w wielu „sieciówkach” ciągle standard) wypisywanie rozpoznania i diagnozy. A zapisana maczkiem kartka i tak mogłaby od razu wylądować w koszu, bo system, w którym pacjent korzysta z rozproszonej sieci lekarzy, uniemożliwia gromadzenie historii jego choroby. Gęsta sieć lekarzy – także poza dużymi ośrodkami miejskimi – to, teoretycznie, duża korzyść, w praktyce jednak bywa uciążliwa. Przy następnej wizycie od nowa musimy bowiem wprowadzać kolejnego lekarza w historię swojej choroby, a cenne minuty – i nasze, i specjalisty – płyną... To sytuacja niekomfortowa zarówno dla lekarza (który wolałby zająć się intrygującym przypadkiem, a nie wysłuchiwać, ile mamy lat i jakie choroby przechodziliśmy w dzieciństwie), jak i dla pacjenta, który jest zmuszony do pamiętania, jakie leki bierze, kiedy ostatnio był u specjalisty, jakie ma wyniki morfologii itp.

Ten problem szczególnie dotyka posiadaczy ubezpieczeń, które oferują możliwość konsultacji w jednej z wielu placówek. Ale nie są od niego wolni i klienci „sieciówek”, w których centralne bazy danych nie są standardem. W dobie kosmicznych technologii i przy sumach inwestowanych w prywatną służbę zdrowia to musi dziwić i denerwować. Firma, czyli sieć przychodni bądź ubezpieczyciel, która pierwsza dostrzeże ten problem, znajdzie dla niego rozwiązanie (np. kodując informację na chipie karty klienta?) i będzie go skutecznie komunikować marketingowo, ma szansę wygrać wyścig o – coraz bardziej wymagającego – pacjenta.

Oczywiście w sytuacji, gdy państwowa służba zdrowia daleka jest od ideału (dantejskie sceny w rejestracjach, pobudki w środku nocy, by zająć kolejkę, to już raczej przeszłość, ale odległe terminy, niestety, nie), pakiety medyczne pozostaną przedmiotem pożądania, a sieciowe kliniki (Lux Med, Medicover czy Enel-Med) przeżywają prawdziwe oblężenie.

– Zapewnienie opieki medycznej w prywatnych ośrodkach zdrowia to – zwłaszcza w przypadku większych firm – właściwie już standard, choć wciąż pozostaje ona jednym z ważniejszych elementów systemu motywacji pozapłacowej – mówi Sabina Salamon z Deutsche Bank PBC. – Obecnie coraz więcej osób zwraca uwagę nie tylko na standardowe warunki zatrudnienia, ale także właśnie na oferowany przez pracodawcę pakiet socjalny.

– Jeżeli jest to opieka u dobrego operatora, z bogatym pakietem usług, ma duże znaczenie motywacyjne – potwierdza Wojciech Jabłczyński z TP SA, a na pytanie, czy również lojalnościowe, odpowiada: – To już inna sprawa, ponieważ dużo firm wykupuje takie pakiety.

– Opieka medyczna jest nadal istotna dla pracowników – nie ma wątpliwości Piotr Cwalina, dyrektor ds. wynagrodzeń i systemów motywacyjnych Grupy Żywiec. – Zainteresowanie firmowymi pakietami wzmaga się w dużych miastach, w których dostęp do lekarza jest trudniejszy, a prywatne centra medyczne są lepiej wyposażone. W małych miejscowościach często ta sama placówka funkcjonuje jako publiczna i prywatna. Dlatego biorąc pod uwagę koszt minimalny, czyli podatek od świadczenia, który musi zapłacić pracownik (a w GŻ pokrywa część kosztów sam), wielu z nich rezygnuje z korzystania z programów pracodawcy.

W opisywanych firmach świadczeniami zdrowotnymi objęci są wszyscy pracownicy. Dodatkowo z medycznego pakietu mogą skorzystać, na preferencyjnych warunkach, również ich rodziny czy partnerzy.

– Istnieje także możliwość przystąpienia do ubezpieczenia na życie, w ramach którego gwarantowane są świadczenia finansowe m.in. w przypadku wystąpienia ciężkich chorób czy hospitalizacji zarówno pracownika, jak i jego rodziny – tłumaczy Sabina Salamon. – Wysokość składek jest wtedy znacznie atrakcyjniejsza w porównaniu z umowami indywidualnymi.

– Takie rozwiązanie to duża korzyść dla rodzin wielodzietnych – potwierdza Piotr Cwalina i zwraca uwagę, że uwidacznia się tu także różnica między ubezpieczeniem a pakietem w sieci klinik: – Przy dużej liczbie pracowników zapisanych do programu sieci często nie limitują liczby członków rodziny i np. 100 złotych wystarcza na opiekę dla partnera pracownika i wszystkich dzieci, podczas gdy ubezpieczenie zwykle uwzględnia liczbę członków rodziny, co zwiększa koszt ubezpieczenia dla rodzin wielodzietnych.

Za sieciami, jego zdaniem, przemawia także możliwość zbudowania trwałej relacji pracodawca–dostawca usługi.

– Pracodawca może upominać się o respektowanie poziomu usług, wpływać na rozwój ich i sieci. Dodatkowo liczące się sieci medyczne mają systemy informatyczne, a więc każdy lekarz widzi historię naszych chorób, co na pewno podnosi jakość leczenia i wpływa na lepszy poziom profilaktyki zdrowotnej.

– Współpraca z jednym operatorem jest lepszym rozwiązaniem – potwierdza Wojciech Jabłczyński. – Dużo łatwiej, zarówno pacjentowi, jak i pracodawcy, oczekiwać i kontrolować jakość usług. Ale i ubezpieczenia mają swoje plusy, przede wszystkim wszechobecność usługi i dużą dowolność w doborze placówki i lekarza (często wręcz całkowitą – jeśli istnieje możliwość rozliczania rachunków za wizytę u dowolnie wybranego specjalisty).

Dlatego Piotr Cwalina, opierając się na doświadczeniach pracy w dużej firmie, polecałby współpracę albo z sieciowym partnerem (tak jest w GŻ dzisiaj), albo z uznanym dużym partnerem ubezpieczeniowym, specjalizującym się w ubezpieczeniach medycznych.

Na rynku często spotyka się różnicowanie pakietów szeregowego pracownika od pakietu kierownika, głównie zakresem świadczeń.

– Powoli pojawia się oferta prywatnych szpitali z prawdziwego zdarzenia, co pewnie wpłynie na ten element pakietów, gdyż indywidualne ubezpieczenie hospitalizacji jest niezmiernie drogie – uważa Piotr Cwalina (w Grupie Żywiec takiego różnicowania nie ma; pakiety medyczne dla kadry kierowniczej są takie same, zarówno jeśli chodzi o zakres, jak i o koszt partycypacji w usłudze).

Co mają zrobić ci, którzy muszą sami zadbać o opiekę medyczną, choćby osoby prowadzące działalność gospodarczą czy przedstawiciele wolnych zawodów? Warto zacząć od rachunku sumienia, czyli policzenia, czy wydatek na ubezpieczenie zdrowotne naprawdę nam się opłaca. Pakiety kuszą nielimitowanym dostępem do specjalistów, ale wiadomo, że mało kto chce i lubi z tej obfitości korzystać. Do lekarza często chodzimy dopiero wtedy, gdy już naprawdę musimy. Policzmy, ile wydaliśmy np. w ubiegłym kwartale na opiekę medyczną (nie licząc stomatologa – tu stawki sieciowe są zazwyczaj znacznie wyższe niż w „zwykłych” gabinetach). Jeżeli zaledwie dwa–trzy, to nie ma sensu zastanawiać się nad pakietem. Jeśli jednak suma kwartalnych rachunków przekracza 500 zł (i nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić), warto zrobić przegląd dostępnej na rynku oferty. Zachowując przy tym realizm oceny – nie łudźmy się, że płacąc 50 zł miesięcznie, zapewnimy sobie pełną opiekę. Taka stawka pozwoli co najwyżej na kilka wizyt u lekarzy podstawowych specjalności w roku (pozostałe – płatne). Jeśli zdecydujemy się na droższy pakiet, powinniśmy zrobić kalkulację, czy warto dopłacać. Często różnicę stanowią usługi rzadkie, np. specjalistyczne badania laboratoryjne, z których nie korzystamy regularnie. Może zdarzyć się też tak, że skusimy się np. na bezpłatną rehabilitację (to wabik wielu droższych pakietów), a potem okaże się, że terapie realizuje tylko jedna, odległa od naszego domu i pracy placówka, do której nie będziemy w stanie regularnie dojeżdżać.

Więcej czasu kalkulacja zajmie osobom, które chcą objąć ochroną całą rodzinę. Firmy różnie konstruują programy – część oferuje specjalny pakiet rodzinny, w którym za wyższą kwotę (około 300–350 zł miesięcznie przy pakietach indywidualnych i 200–250 zł przy pakietach firmowych) z opieki może korzystać nieograniczona liczba członków rodziny ubezpieczonego. Inne – zazwyczaj firmy ubezpieczeniowe – gwarantują zniżki na każdą kolejną osobę objętą pakietem.

Warto pamiętać także o tym, że system prywatnej opieki medycznej preferuje młodość. Seniorzy muszą liczyć się z tym, że za pakiet podobny do tego, z jakiego korzysta syn czy wnuk, zapłacą znacznie więcej, jeśli w ogóle uda im się znaleźć program, który przyjmie ich pod swoje skrzydła. Niektóre firmy bowiem w ogóle nie przewidują pakietów dla osób powyżej pewnego wieku. Należy też, niestety, liczyć się z tym, że kobieta zapłaci wyższą składkę niż jej kolega-równolatek.

[ramka][b]Szyte na miarę, czyli na co zwracać uwagę przy wyborze ubezpieczenia [/b]

Przede wszystkim trzeba jasno określić zakres swoich potrzeb. Kluczowe jest podjęcie decyzji, jakie usługi medyczne są dla nas najważniejsze, biorąc pod uwagę nasz wiek, stan zdrowia czy fakt posiadania rodziny. Z wyborem ubezpieczenia zdrowotnego jest więc trochę tak, jak np. z kupnem mieszkania – najpierw powinniśmy brać pod uwagę jego cechy, na których nam zależy najbardziej, a potem z dostępnych ofert wybrać te, które odpowiadają nam cenowo. Oferta rynkowa ubezpieczycieli jest bardzo zróżnicowana i różni się nie tylko między ubezpieczycielami, ale także w ramach różnych pakietów oferowanych przez jedną firmę.

W ocenie atrakcyjności ubezpieczenia zdrowotnego wysokość miesięcznej składki nie powinna być kluczowym kryterium wyboru, choć oczywiście musi się mieścić w zakresie naszych możliwości finansowych. Czasami jednak warto dopłacić parę złotych, by wykupić szerszy pakiet lub mieć dostęp do większej liczby placówek albo usług, z których będziemy korzystać.

[b]Sieć placówek[/b]

Ważne jest sprawdzenie, jak dużo jest placówek, w których możemy się leczyć w ramach ubezpieczenia, i czy obejmuje też punkty w mniejszych miejscowościach. Gęsta sieć placówek może mieć istotne znaczenie dla osób często podróżujących. Przyda się też, gdy będziemy musieli skorzystać z pomocy lekarskiej np. w czasie wakacji.

[b]Dostęp do specjalistów[/b]

Konieczne jest zastanowienie się, z usług jakich specjalistów będziemy chcieli korzystać. Ubezpieczenia różnią się bowiem zakresem zapewnianych konsultacji specjalistycznych. Dla osób planujących powiększenie rodziny ważny może być np. dostęp do ginekologa-położnika. Warto też sprawdzić, jakie badania specjalistyczne są objęte umową.

[b]Ubezpieczenie dla rodziny[/b]

Decydując się na ubezpieczenie najbliższej rodziny, warto poszukać ubezpieczyciela oferującego pakiety rodzinne. Takie ubezpieczenie wiąże się z niższą składką niż ubezpieczenie indywidualne wykupywane na kilka osób. Dodatkowo jego specyfika jest wówczas dostosowana do zapotrzebowania na usługi właściwe dla dorosłych, jak i na opiekę lekarską nad posiadanymi dziećmi.

[b]Usługi dodatkowe[/b]

Istotne dla wyboru ubezpieczenia mogą być też różne usługi dodatkowe, np. pakiet usług assistance medycznego, w ramach którego zapewnia się m.in. przywóz leków, opiekę nad dziećmi i osobami niesamodzielnymi podczas przebywania osoby ubezpieczonej w szpitalu, transport medyczny do i ze szpitala czy zdrowotne usługi informacyjne dostępne przez telefon 24 godziny na dobę. Takie usługi mogą być bardzo pomocne szczególnie w przypadku nagłego zachorowania.[/ramka]

[ramka][b]Szpital z górnej półki[/b]

Rynek prywatnych szpitali kwitnie – w samej tylko Warszawie działa już 20 niepublicznych lecznic. Najnowsze punkty na medycznej mapie stolicy to otwarty w ubiegłym roku przez Medicover wieloprofilowy szpital w Wilanowie (firma chce zbudować w Polsce pięć–sześć lecznic), rozbudowany Medical Carolina Center czy ginekologiczno-urologiczny Szpital Mazovia na Ursynowie. Budowę szpitala na Targówku rozpoczął giełdowy SwissMed (ma już jeden – na 73 łóżka – w Gdańsku). Podobne inwestycje mają w planach m.in. Enel-Med i Lux Med.

Ceny? Minimum czterocyfrowe. Pakiet porodowy w warszawskim szpitalu Medicover to 12 000 zł. W cenę wliczone są dwa dni pobytu w jednoosobowym pokoju (trzy – po cesarskim cięciu). W przypadku innych operacji do ceny samej procedury należy doliczyć opłatę za pokój – od 750 zł za dobę (w pokoju dwuosobowym) do 2390 zł (za apartament).[/ramka]

Rynek prywatnych usług medycznych padł – zdaje się – ofiarą własnego sukcesu. Produkt reklamowany jeszcze kilka lat temu jako wyjątkowa szansa na uwolnienie się od zmory kolejek i odległych terminów w państwowej służbie zdrowia dziś nie ma już w sobie nic z niedawnej elitarności. Rozszerzone pakiety medyczne są obecnie relatywnie tanie, więc firmy masowo wyposażają w nie swoich pracowników (podobny błąd popełniły wcześniej banki, próbując, w pogoni za zyskiem, sprowadzić pod strzechy wyrafinowane usługi private banking).

Pozostało 96% artykułu
Praca
Firmowy Mikołaj częściej zaprosi pracowników na świąteczną imprezę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Praca
AI ułatwi pracę menedżera i przyspieszy karierę juniora
Praca
Przybywa doświadczonych specjalistów wśród freelancerów
Praca
Europejski kraj podnosi wiek emerytalny. Zmiany już od 1 stycznia 2025
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Praca
Kobieta pracująca żadnej pracy się nie boi!