W Warszawie bez pracy pozostaje tylko 3,5 proc. mieszkańców. To tyle co nic na tle stolic krajów Europy Zachodniej. Madryt, Berlin czy Dublin zmagają się już z dwucyfrowym bezrobociem. W Paryżu, Rzymie czy Londynie jest ono niewiele niższe niż 10 proc. – wynika z danych zebranych przez „Rz". Co ciekawe, także w stolicach innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej rynek pracy utrzymuje się w bardzo dobrej kondycji. Przykładowo w Bukareszcie tylko 2,2 proc. mieszkańców nie ma zatrudnienia, podczas gdy w całym kraju – 7,4 proc. – podaje rumuński urząd statystyczny. – To cechy charakterystyczne dla państw przechodzących transformację rynkową – mówi prof. Przemysław Śleszyński z Instytutu Geografii Miast i Ludności Polskiej Akademii Nauk. Stolica to zielona wyspa na szalejącym morzu.
Przez ostatnich 20 lat kraje postkomunistyczne rozwijały się, i nadal rozwijają, w sposób bardzo nierównomierny. Największe metropolie, takie jak Warszawa, bogacą się, ściągają inwestorów, tworzą coraz więcej miejsc pracy w usługach, a wysokie zarobki przyciągają coraz więcej zdolnych ludzi. Inne miasta też się zmieniają, ale nie tak dynamicznie, a prowincja zupełnie odstaje.
– Metropolie w zachodniej Europie również są centrami rozwoju. Ale już przekroczyły pewien etap i rąk do pracy przybywa szybciej niż samej pracy – zauważa Tomasz Kaczor, ekspert ds. rozwoju regionalnego i główny ekonomista BGK. – Są też bardziej wrażliwe na koniunkturę – dodaje. Najlepiej widać to po Madrycie. Średnio w latach 2007 – 2010 stopa bezrobocia w stolicy Hiszpanii wynosiła 6,6 proc. (wg Eurostatu), w II kw. 2011 r. – już 16 proc.
W największych europejskich metropoliach, takich jak Berlin czy Londyn, ogromny wpływ na rynek pracy mają imigranci, którzy często pracują nielegalnie albo żyją na garnuszku państwa.
Czy za 20 – 30 lat rynek pracy w Warszawie będzie taki jak w stolicach krajów Europy Zachodniej, czyli z wyższą stopą bezrobocia? – Myślę, że tak. Za jakiś czas, gdy jako kraj osiągniemy 80 proc. średniego poziomu zamożności UE, staniemy się dojrzałą gospodarką – uważa Kaczor.