NBP przewiduje w ostatniej projekcji, że w tym roku płace mają nieznacznie wyprzedzać inflację, a silniejszy wzrost nastąpi w 2013 roku.
Założono w niej, że w trzech kolejnych latach 2011 – 2013 pensje będą rosły w tempie 5,3 – 5,4 proc. w skali roku. W 2012 ich wartość realna zwiększy się o nieco więcej niż 1 proc. z powodu wysokiej ponad 4-proc. inflacji. W przyszłym zaś roku inflacja spadnie do 2,9 proc., a to oznacza, że płace realnie wzrosną o 2,5 proc.
Inni ekonomiści przyznają, że są to dość optymistyczne założenia, ale nie można ich wykluczyć. Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista BRE Banku, uważa, że płace nominalnie w tym i w przyszłym roku będą rosły w tempie ok. 4 proc. A to znaczy, że realnie ich wartość wzrośnie o 1 proc. – Wiele firm podnosi wynagrodzenia właśnie o tyle, o ile wzrosły ceny rok wcześniej – mówi. Dodaje jednak, że rynek wynagrodzeń jest bardzo różnorodny. W części branż czy zawodów pracodawcy będą podnosili wynagrodzenia, a w innych nie. Według ekonomisty w przyszłym roku zastój podwyżek może dotyczyć budownictwa ze względu na wygasające inwestycje infrastrukturalne.
2,5 proc. realnego wzrostu wynagrodzeń prognozuje Narodowy Bank Polski na 2013 rok
– Od kilku lat wynagrodzenia rosną selektywnie – dodaje Tomasz Kaczor, główny ekonomista BGK. – Istnieją pewne grupy pracowników uprzywilejowanych z racji posiadanych kwalifikacji lub miejsca pracy, których pensje będą podnoszone, a innych nie. Jako przykład podaje informatyków i KGHM.