Współczynnik Giniego, który mierzy zróżnicowanie dochodów między najbogatszą a najbiedniejszą grupą ludności, wyniósł w Polsce 31,1 proc. – wynika z najświeższych, ostatecznych danych europejskiego urzędu statystycznego za 2010 r. To wciąż więcej niż średnia w Unii Europejskiej, ale w ostatnich latach zrobiliśmy spore postępyw jego obniżaniu.
W porównaniu z 2005 r. współczynnik Giniego spadł o 4,5 pkt. proc. (wówczas wynosił 35,6 proc.) i był to największy spadek wśród krajów UE. Co więcej, jak zauważa Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, ekspert organizacji pracodawców Lewiatan, od tego czasu zmniejszał się on sukcesywnie każdego roku. Podobna sytuacja była tylko w Portugalii. W sumie w 2005 r. Polska była w UE na czwartym miejscu pod względem nierówności dochodowych mierzonych współczynnikiem Giniego, w 2010 r. spadliśmy już na miejsce dwunaste.
Co decyduje o poprawie sytuacji w Polsce? – Jednym z czynników był zapewne szybszy wzrost dochodów najniższych w stosunku do wzrostu dochodów przeciętnych. W 2010 r. minimalne płace w stosunku do 2005 r. wzrosły realnie o ponad 35 proc., te przeciętne – o 18 proc. – wylicza Starczewska-Krzysztoszek. – Istotny jest także ponad 9-procentowy wzrost liczby zatrudnionych w gospodarce narodowej. W efekcie wzrostu wynagrodzeń i zatrudnienia, do gospodarstw domowych trafiło w 2010 r. realnie o ponad 29 proc. więcej pieniędzy niż w 2005 r. Zmniejszanie się współczynnika Giniego wskazuje, że relatywnie bardziej na tych zmianach w ostatnich pięciu latach zyskiwały gospodarstwa domowe z niższych grup dochodowych – wyjaśnia.
Eurostat wylicza współczynnik Giniego na podstawie „Europejskiego badania dochodów i warunków życia EU-SILC". – Z naszych badań „Diagnoza społeczna" też wynika, że nierówności w dochodach w Polsce zmniejszyły się, ale po raz pierwszy dopiero w 2011 r. w porównaniu z 2009 r. Wcześniej, co było charakterystyczne dla krajów przechodzących transformację rynkową, konsekwentnie rosły – mówi prof. Tomasz Panek z SGH. Także jego zdaniem, na zmniejszenie się rozwarstwienia w poziomie zamożności, miała wpływ przede wszystkim poprawa sytuacji w grupie osób najbiedniejszych, a nie pogorszenie się jej w grupie osób najbogatszych. – W tej pierwszej ważną rolę odgrywa wzrost płacy minimalnej oraz starzenie się społeczeństwa – mówi Panek. Coraz więcej osób przechodzi bowiem na emeryturę, co wpływa na wyższe i mniej zróżnicowane dochody w grupie osób najbiedniejszych.
W sumie w 2010 r. – jak podaje GUS – udział 10 proc. najbiedniejszych gospodarstw domowych w dochodach w całej gospodarce wyniósł 2,4 proc., a udział 10 proc. najbogatszych – 26,6 proc. W 2005 r. roku te wskaźniki wynosiły odpowiednio 2,1 i 26,6 proc. Co ciekawe, współczynnik Giniego obliczany przez GUS w 2010 r. wyniósł 34,2 proc. To co prawda mniej niż w 2005 r. (34,5 proc.), ale więcej niż w 2009 r. (33,6 proc.)