Wszystko zaczęło się od decyzji Światowej Organizacja Zdrowia (WHO), która wpisała wypalenie zawodowe do najnowszej wersji Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych. Zacznie ona obowiązywać 1 stycznia 2022 r. WHO nadała wypaleniu kod ICD-11.
Niemal wszystkie media pisały, że dzięki temu lekarze będą mogli wystawić zaświadczenia o niezdolności do pracy osobie, która skarży się na takie dolegliwości jak poczucie braku energii lub wyczerpania, zmniejszenie efektywności w pracy, negatywne emocje związane z pracą, drażliwość, impulsywność, nadmierne dystansowanie się w kontaktach z ludźmi i obniżenie oceny własnych dokonań. Przed zdiagnozowaniem wypalenia zawodowego lekarze będą musieli jednak wykluczyć zaburzenia nastroju, zaburzenia lękowe, nerwicę czy depresję.
Choć niewątpliwie wypalenie zawodowe może odbić się na kondycji zdrowotnej pracownika, niektórzy eksperci mają wątpliwości, czy ZUS nie będzie podważał zwolnień z tego powodu.
Czytaj więcej:
- Podkreślenia wymaga fakt, że WHO nie zakwalifikowała wypalenia zawodowego jako jednostki chorobowej ani stanu medycznego. Choć wypalenie zawodowe faktycznie znalazło się w rozdziale 24 pt. „Czynniki wpływające na stan zdrowia lub kontakt ze służbą zdrowia” nie zostało uznane za jednostkę chorobową lecz za syndrom mogący wpłynąć na stan zdrowia pracownika – wyjaśnia radca prawny Mariusz Mirosławski z Kancelarii MGM Mirosławski, Galos, Mozes w komentarzu dla serwisu rynekzdrowia.pl. - W świetle aktualnie obowiązujących przepisów wystawienie takiego L4 od nowego roku może być ryzykowne - dodaje. Jego zdaniem konieczne mogą się okazać "zmiany obowiązujących przepisów krajowych w kierunku usunięcia wątpliwości interpretacyjnej".