Znamy listę wszystkich zawodów, które rząd chce otworzyć – częściowo lub całkowicie. W projekcie nowelizacji ustaw regulujących wykonywanie niektórych zawodów, do którego dotarliśmy, jest ich 40.
Jarosław Gowin, minister sprawiedliwości, odpowiedzialny za deregulację, zapowiedział na konferencji w sobotę, że konsultacje społeczne zostaną zakończone w marcu i jeszcze w kwietniu projekt trafi do Sejmu. Do ograniczenia dostępu do dziewięciu zawodów wystarczy zmiana rozporządzenia.
– Deregulując zawody reglamentowane, chcemy też zlikwidować chory system – mówił Donald Tusk podczas sobotniej konferencji. Wyjaśnił, że pomimo zdobycia wykształcenia w danym kierunku, kandydaci do pracy w wielu zawodach muszą często przechodzić wieloletnie procedury, w tym komercyjne szkolenie, za które muszę dużo zapłacić, a później jeszcze zdać egzamin. Co więcej, jego zdaniem egzamin zdają wtedy, kiedy korporacja uzna, że dopuszczenie do niej kolejnych osób nie zagrozi pozycji jej obecnych członków. Ponadto młodzi ludzie nawet po odbyciu aplikacji zmuszani są do bezpłatnych staży. Zdaniem Tuska to jest wyzysk rodem z XIX wieku. W efekcie wielu młodych, zdolnych Polaków wyjeżdża za granicę, bo tam łatwiej jest rozpocząć życie zawodowe.
Rewolucja w nieruchomościach
Według ekspertów największe zmiany czekają branżę nieruchomości i taksówkarzy. Pośrednicy i zarządcy nieruchomości nie będą musieli posiadać licencji zawodowej ani żadnego wykształcenia. Z kolei, aby zostać taksówkarzem, wystarczy spełnić ustawowe warunki.
– Dla tych grup zaproponowane zmiany są najbardziej bolesne. Świadczy o tym fakt, że bardzo szybko zorganizowały się przeciwko nim – wskazuje Przemysław Wipler, poseł PiS, autor raportu „Zawody regulowane aktualny stan prawny i propozycje zmian.