Richard Bolles, amerykański guru HR, który od kilkudziesięciu lat doradza kolejnym pokoleniom Amerykanów, jak skutecznie szukać pracy, rysuje odwróconą piramidę, by pokazać swym czytelnikom całkowitą rozbieżność między podejściem kandydatów i pracodawców.
W swym kultowym poradniku „Jakiego koloru jest twój spadochron” aktualizowanym i wydawanym regularnie od końca lat 60. XX wieku Bolles podkreśla, że większość pracodawców, mając wolny etat, próbuje go zapełnić znanymi już ludźmi „ze środka firmy”. Może więc awansować kogoś z pracowników albo proponuje go osobom zatrudnionym na część etatu czy współpracownikom. W drugiej kolejności sięga po kandydatów nieznanych, ale z potwierdzonymi umiejętnościami – najlepiej gdy mogą je potwierdzić obecni pracownicy. Stąd też wiele firm rozwija systemy rekomendacji, w których nagradza się pracowników za skuteczne polecenie kandydata do pracy.
Dopiero potem, gdy zawiodą te metody, firmy szukają pomocy agencji doradztwa personalnego, przeglądają zgłoszenia przesłane z zewnątrz i publikują ogłoszenia w mediach.
Co to w praktyce oznacza dla osób szukających pracy? Przede wszystkim to, że bardziej skuteczna niż rozesłanie 500 CV może być współpraca na umowę-zlecenie z wybraną firmą. Poza tym warto jak najwięcej osób z naszego otoczenia powiadomić, że szukamy pracy. Nawet sąsiadka emerytka może w tym pomóc, jeśli wspomni synowi menedżerowi o miłej osobie szukającej pracy w jego branży. Co prawda rady Bollesa dotyczą Amerykanów, ale w globalnej gospodarce sprawdzą się pewnie i u nas.