W ostatnich kilkunastu dniach prezydent Rosji Władimir Putin kilkukrotnie wypomniał Polsce jej rolę w przededniu II wojny światowej - przypominając m.in. zajęcie przez II RP Zaolzia w 1938 roku oraz wypowiedzi ambasadora II RP w III Rzeszy, Józefa Lipskiego, którego nazwał "antysemicką świnią".
Słowa prezydenta Rosji wywołały reakcję władz Polski - MSZ przekazał protest na ręce ambasadora Rosji w Polsce, a premier Mateusz Morawiecki wydał oświadczenie, w którym zarzuca Putinowi, że ten wielokrotnie kłamał na temat Polski i przekonuje, że ostatnie wypowiedzi Putina to efekt jego politycznych porażek.
Mówiąc o polskiej reakcji na słowa Putina wiceszef MSZ stwierdził, że "zawsze trzeba reagować na jakimś poziomie na tego rodzaju wypowiedzi". Wyjaśnił też, że premier zareagował na słowa Putina po kilku dniach ponieważ polski rząd "precyzyjnie analizował, w którą stronę ta narracja idzie". - Uznaliśmy, że lepiej będzie zobaczyć, jakie działania komunikacyjne będą się odbywały. My trochę zakulisowo starliśmy się wpłynąć na pewne ośrodki zagraniczne po to, żeby taka narracja została odpowiednio odebrana - mówił.
- Można reagować bardzo szybko, bez rozplanowania, bez głębszego przemyślenia, można jednak też zastanowić się nad tym, jaki to będzie miało efekt. Gdybyśmy zareagowali od razu, to ta pierwotna wypowiedź Putina zostałaby wzmocniona. Przez to, że daliśmy temu chwilę odpocząć, ta narracja Putina pierwotna umarła - przekonywał.
Wiceminister zapewnił jednocześnie, że Polska jest gotowa na bardzo długą wojnę informacyjną z Rosją. Ocenił, że "narracja rosyjska w tej chwili zmierza do tego, żeby wskazać Polskę jako kraj, który jest współodpowiedzialny z II wojnę światową", co z kolei "ma za zadanie rozbicie zachodniego sojuszu, który Putin postrzega jako zagrożenie dla samego siebie".