Rzeczpospolita: Jesienią przypada dziesiąta rocznica wydania pierwszego numeru „Nowej Europy Wschodniej" – pisma na temat tytułowego regionu. Dlaczego akurat tego?
Andrzej Brzeziecki: Jest on niezmiernie ważny dla Polski. Po pierwsze, historycznie. Po drugie, ze względów strategicznych i geopolitycznych jest ważne, by obserwować, co tam się dzieje. Ze Wschodu płyną w stronę Polski zarówno zagrożenia, jak i szanse, z których można skorzystać. Po trzecie, to naprawdę ciekawy, różnorodny region.
Nasze pismo zajmuje się również Kaukazem i Azją Centralną, często robimy „wycieczki" na Bliski Wschód. Opisujemy sprawy ważne kulturowo, cywilizacyjnie, politycznie, historycznie. Pokazujemy, jak wygląda codzienność ludzi w tych regionach. Widzę, że każdego roku wielu młodych Polaków podróżuje na Wschód, by lepiej poznać ten region. Do nich m.in. adresujemy pismo.
Na łamach „NEW" pojawiały się znane nazwiska ze Wschodu, m.in. Iwan Wyrypajew i Swietłana Aleksijewicz.
Dla nas to bardzo ważne. Chcemy pokazywać Polakom, naszym czytelnikom, w jaki sposób ludzie ze Wschodu myślą. Czasem drukujemy rzeczy, z którymi się nie zgadzamy, np. wywiad z Aleksandrem Prochanowem, ideologiem wielkiej Rosji, który Polsce dobrze na pewno nie życzy. Ale nie farbujemy Europy Wschodniej na kolorowo. Chcemy pokazywać ją taką, jaka jest. Nawet jeśli ludzie stamtąd mówią rzeczy nie do końca dla nas zrozumiałe czy przyjazne. Nie należy tego zakrywać, trzeba pokazać.