W środę Shinzo Abe ma spotkać się z prezydentem Hassanem Rowhanim, a w czwartek z najwyższym duchowo-politycznym przywódcą Iranu ajatollahem Alim Chameneim. Japoński minister spraw zagranicznych Taro Kono przeprowadzi rozmowy ze swoim irańskim odpowiednikiem Mohammadem Javadem Zarifem na kilka godzin przed szczytem Abe-Rowhani.
Napięcie między Stanami Zjednoczonymi a Iranem rośnie od maja 2018 roku, kiedy Trump wypowiedział wielostronną umowę nuklearną zawartą w 2015 roku oraz przywrócił sankcje gospodarcze na Teheran. Symboliczna wizyta Abe ma miejsce, gdy Waszyngton pozostawił otwarte drzwi do dialogu. Choć Japonia nie jest członkiem umowy nuklearnej, jest jej zwolennikiem.
Podróż do Iranu daje Abe rzadką okazję do podniesienia swoich notowań jako sprawnego dyplomaty przed szczytem G20 w Japonii, który odbędzie się 28 i 29 czerwca oraz wyborami w tym kraju, zaplanowanymi na to lato.
Wyzwania dla Abe wydają się być wielorakie. Dotyczą między innymi wytyczenia drogi do potencjalnego dialogu między Iranem a Stanami Zjednoczonymi, wieloletnim sojusznikiem Japonii. Japońscy urzędnicy twierdzą jednak, że Abe nie będzie po prostu mediatorem. Podkreślają, że celem Tokio jest zapewnienie stabilności na Bliskim Wschodzie, ponieważ jest to kluczowe dla ograniczonej zasobami Japonii. Iran od dawna był jednym z głównych eksporterów ropy, dopóki Stany Zjednoczone nie przywróciły na Teheran sankcji gospodarczych.
Przed wyjazdem Abe do Iranu, Japonia starannie przygotowała grunt. Jej premier zapewnił wsparcie ze strony prezydenta USA Donalda Trumpa, który pod koniec maja odbył wizytę w Japonii. Abe rozmawiał także telefonicznie z izraelskim premierem Benjaminem Netanjahu i książętami koronnymi Arabii Saudyjskiej oraz Abu Dhabi.
Napięcia na Bliskim Wschodzie wzrosły w ostatnich tygodniach, mniej więcej rok po decyzji Trumpa o wypowiedzeniu wielostronnej umowy nuklearnej. W maju Iran poinformował, że zawiesił część swoich zobowiązań w ramach umowy. Teheran wyznaczył 60-dniowy termin na wynegocjowanie nowych warunków, twierdząc, że utrzyma więcej wzbogaconego uranu niż pozwala na to osiągnięte początkowo porozumienie. W ostatnich tygodniach Waszyngton ogłosił wzmocnienie sił USA stacjonujących na Bliskim Wschodzie, wysyłając między innymi do Zatoki Perskiej lotniskowiec.