Na razie socjalistyczna rewolucja wydaje się mało prawdopodobna. Instytut badania opinii publicznej Omnium opublikował w środę sondaż, który, biorąc pod uwagę większościową ordynację wyborczą, daje torysom samodzielną większość w Izbie Gmin. Mogliby liczyć na 40 proc. głosów, aż o 16 pkt. proc. więcej niż Partia Pracy Jeremy'ego Corbyna. Liberalni Demokraci, potencjalni sojusznicy laburzystów, dostaliby 17 proc. głosów a Partia Brexitu Nigela Farage'a –13 proc.
Ale w chwili rozpisania przedterminowych wyborów w 2017 r. przez Theresę May konserwatyści mieli w sondażach przewagę 21 pkt. proc. nad ugrupowaniem Corbyna. Skończyło się na utracie przez nich samodzielnej większości w Izbie Gmin i w dłuższej perspektywie – końcu kariery pani premier.
Tak jak Thatcher, tylko odwrotnie
– Jeszcze nigdy brytyjska scena polityczna nie była tak niestabilna. W ciągu tych pięciu tygodni, które pozostały do wyborów, wiele może się zmienić – mówi „Rzeczpospolitej" Joe Twyman, szef instytutu badania opinii publicznej Deltapoll.
Dlatego biznes na Wyspach z coraz większym zaniepokojeniem odkrywa program reform, który przygotowali Jeremy Corbyn i jego kandydat na ministra finansów John McDonnell.
– Zasadniczo chcemy odwrócić to, co zrobiła Margaret Thatcher: zmienić stosunki własnościowe w tym kraju – mówi „Rzeczpospolitej" Joseph Todd z powiązanego z Corbynem londyńskiego instytutu analitycznego Momentum.