Ministrowie spraw zagranicznych UE spotkali się w poniedziałek w Brukseli i po raz pierwszy od słynnej wizyty Josepa Borrella 5 lutego w Moskwie dyskutowali o relacjach z Rosją. Spotkanie wysokiego przedstawiciela UE ds. polityki zagranicznej z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych zostało skrytykowane przez ministrów państw Europy Środkowo-Wschodniej – Litwin nazwał je „straconą szansą", a Słowak „kompletną wpadką". Ale nawet krytycy tej inicjatywy Borrella uznali, że przynajmniej dla wszystkich jasne staną się intencje Moskwy i konieczność zmiany kursu wobec Rosji. Okazuje się jednak, że nie do końca.
Zgodna krytyka Moskwy
Wszyscy są zgodni w krytyce Moskwy za uwięzienie Aleksieja Nawalnego i brutalne tłumienie demonstracji w obronie opozycjonisty. – Już w momencie zatrucia mówiliśmy, że nie akceptujemy tego naruszenia prawa międzynarodowego. Dziś omówimy możliwość wprowadzenia nowych sankcji – powiedział przed spotkaniem w Brukseli Heiko Maas, szef MSZ Niemiec.
Wtórował mu szef unijnej dyplomacji. – Jasne jest, że Rosja jest na kursie konfrontacyjnym z Unią Europejską. W przypadku pana Nawalnego istnieje wyraźna odmowa poszanowania ich zobowiązań, w tym odmowa uwzględnienia orzeczeń Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Wśród ministrów spraw zagranicznych odbędzie się ważna dyskusja na temat tego, jak na to zareagować, i mam nadzieję, że zrobimy to w sposób zjednoczony i zdecydowany – powiedział Josep Borrell.
Kara dla urzędników
Faktycznie, ministrowie wypracowali odpowiedź zjednoczoną, ale nie zdecydowaną. Uzgodniono, że zostanie przygotowana lista osób, które zostaną obłożone sankcjami za łamanie praw człowieka. Takie sankcje indywidualne obejmują zakaz wjazdu na teren UE oraz zamrożenie aktywów w Unii. Nazwiska zostaną podane, dopiero gdy lista będzie gotowa, prawdopodobnie w ciągu miesiąca, przed zapowiedzianą na marzec na unijnym szczycie dyskusją przywódców państw UE o Rosji.
Ale już teraz wiadomo, że nie będzie na niej oligarchów, tylko urzędnicy. Mimo że specjaliści od Rosji od dawna przekonują, że najbardziej bolesne byłoby uderzenie w biznesmenów powiązanych z Kremlem. Ten argument powtórzyli też współpracownicy Nawalnego na zorganizowanym w niedzielę wieczorem spotkaniu z unijnymi ministrami i ambasadorami.