Podobne słowa na przełomie czerwca i lipca zeszłego roku wygłaszał premier Morawiecki. Ile osób w to uwierzyło. Teraz jest inna sytuacja, bo trochę więcej osób przechorowało i trochę się zaszczepiło. Zaszczepionych w pełni mamy ok. 5 milionów. W styczniu – rozmawiając z ministrem Dworczykiem – próbowałem jeszcze odwoływać się do jego rozsądku. Im dłużej trwają szczepienia, tym mniej ludzi chce się szczepić. W wakacje ci, którzy chorowali jesienią, nie będą mieć już własnej odporności. Duża część młodych ludzi nie szczepi się i to jest tragiczna informacja. Podobnie jak to, że ludzie powyżej 80 lat zdecydowali się zaszczepić tylko w połowie przypadków. Od października pracowałem na oddziale covidowym i wiem, że jeśli ktoś ma powyżej 80 lat – szanse na przeżycie będzie miał dużo mniejsze. Po wakacjach wielu Polaków może umrzeć przez pandemię.
Jak Michał Dworczyk radzi sobie jako pełnomocnik rządu ds. Narodowego Programu Szczepień przeciwko koronawirusowi?
On jest wyjątkowo pracowity, to taki chłopiec do zadań specjalnych premiera Morawieckiego. Mam wątpliwości, czy rzeczywiście osoba nadzorująca Narodowy Program Szczepień powinna to robić z poziomu szefa Kancelarii Premiera. Byłem jednym z głównych autorów, obok Andrzeja Sośnierza, koncepcji „Bezpiecznego obywatela", którą przedstawiliśmy z Jarosławem Gowinem i prawdziwymi ekspertami jako nasz program polityczny. Wskazywaliśmy na reorganizację systemu zarządzania, bo kryzys jest bardzo poważny. W kwietniu zeszłego roku mówiliśmy o tym, że trzeba przygotować całą infrastrukturę do szczepień przeciwko covidowi. Apelowaliśmy o powszechne testowanie ludzi, żeby kontrolować obraz pandemii, która wiadomo było, że będzie się rozwijać. Z Andrzejem Sośnierzem dramatycznie przeżyliśmy spotkanie z ministrem Niedzielskim, kiedy się dowiedzieliśmy, że będzie odejście od testowania ludzi bez objawów. Przecież to nie do pomyślenia. Rząd zamknął oczy na pandemię, testując tylko chorych, żeby potwierdzić, że aby na pewno są chorzy. To antyepidemiologiczne podejście. Proponowałem ministrowi Niedzielskiemu, że przedstawię mu razem z naukowcami z PAN metodę testowania „pulowego", która pozwala na rozpoznawanie ognisk. Ta metoda sprawdzała się np. w Izraelu. Nie było żadnego odzewu z jego strony. To było dla mnie nieakceptowalne i dlatego postanowiłem pójść do pracy lekarza.
Czy można było ograniczyć covidowe ofiary śmiertelne w Polsce?
Oczywiście! Rząd stracił w pewnym momencie kontrolę nad epidemią. Wydawało się, że już nic nie trzeba i zrobił za duży luz. Wtedy też zdecydowano, że nie będzie wzmocnienia służby epidemiologicznej, która odpowiada za to ustawowo. Można było uratować wiele osób. Nie zgadzałem się na rozwiązania populistyczne, proponowałem inne, ale nikt mnie już w rządzie nie słuchał. Waliłem głową w ścianę. Czara goryczy się przelała wraz z Polskim Ładem, który zaszkodzi pacjentom i generalnie całemu krajowi. Nie mogłem się godzić na dalsze szkodzenie Polakom.