Kornatowski, który w atmosferze skandalu odszedł z funkcji komendanta głównego policji, wczoraj niespodziewanie zadeklarował, że chce wrócić do prokuratury. Taką informację podało Radio RMF.
Wiadomo tylko, że po złożeniu wniosku o przywrócenie do pracy w Prokuraturze Krajowej Kornatowski został zobowiązany do badań lekarskich, psychologicznych, a także do przedstawienia wyciągu z rejestru skazanych. Zgodnie z procedurą ostateczną decyzję w sprawie ewentualnego powrotu Kornatowskiego do prokuratury podejmie minister sprawiedliwości. Zbigniew Ćwiąkalski w rozmowie z „Rz” nie krył jednak oburzenia postawą byłego szefa policji. – Osoba, która ma niezakończone postępowanie karne, a składa tego typu wnioski, nie może liczyć na pozytywne rozpatrzenie. Nie przewiduję przywracania poprzedniego układu – mówi Ćwiąkalski. Stanowisko ministra chwalą politycy PiS. – Każda inna decyzja byłaby wyraźnym sygnałem, że Ćwiąkalski nie szanuje zasad prawa – mówi poseł PiS Marek Suski.
Kornatowski ma zarzuty karne dotyczące utrudniania śledztwa w sprawie tzw. afery gruntowej. Dotyczą m.in. zatajenia spotkania byłego szefa MSWiA Janusza Kaczmarka z Ryszardem Krauze 5 lipca w hotelu Marriott. Wraz z nim oskarżeni są także Kaczmarek i Jaromir Netzel, były prezes PZU. Grozi im do pięciu lat więzienia. Właśnie podejrzenia w związku z przeciekiem o akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa doprowadziły do odejścia Kornatowskiego z funkcji szefa policji w sierpniu tego roku. Stało się to, gdy wraz z Kaczmarkiem i Netzlem „znalazł się w kręgu podejrzeń”.
Mimo ostrych zapowiedzi ministra Ćwiąkalskiego co do przyszłości zawodowej Kornatowski ma jednak powody do radości. Wczoraj warszawski Sąd Okręgowy orzekł, że Jan Rokita musi go przeprosić za zarzucenie mu, jakoby w latach 80. Kornatowski brał udział w tuszowaniu zabójstwa Tadeusza Wądołowskiego. Rokita nazwał go nikczemnym prokuratorem. O sprawie mówił też w kontekście rozliczenia „morderców z PRL”.
– Rokita wyrządził wielką krzywdę mnie i mojej rodzinie. Mam nadzieję, że teraz poważnie się zastanowi, zanim skrzywdzi kogoś innego – powiedział Kornatowski, wychodząc z sądu.