Na studniówkę swego rządu Donald Tusk chce odświeżyć jego wizerunek. W szykowanym wystąpieniu mają więc wrócić sztandarowe hasła Platformy Obywatelskiej: podatek liniowy, odchudzenie administracji i jednomandatowe okręgi wyborcze. Tylko czy akurat te hasła naprawdę wyznaczyły pierwsze sto dni rządu? Co dla lidera PO było pilne i strategicznie ważne, a co jest zwykłym rytuałem i polityczną marchewką? Czy w ciągu ostatnich trzech miesięcy priorytety rządu nie były zupełnie inne?
Przypomnijmy sobie oczekiwania wyborców PO. Otóż gdy jednych interesowało właściwie tylko odsunięcie „strasznych Kaczorów” od władzy, inni na serio wzięli deklaracje, że warto kontynuować wzmacnianie państwa czy dokończyć lustrację, ale trzeba to robić mądrzej, niż robił PiS. Jeszcze inni, szczególnie młodzi wyborcy, kupili idee „drugiej Irlandii”, godziwych płac dla lekarzy oraz nauczycieli i ogólnego zaufania. Megamiksem haseł z obu faz kampanii PO było exposé nowego premiera. Tusk potępił w nim „cyniczny konformizm elit władzy, często nazywany III Rzecząpospolitą”, który Polacy odrzucili dwa lata wcześniej, jak i „cyniczny radykalizm” rządów PiS, który przegrał w 2007 roku.
A czy pamiętają państwo dziesięć zobowiązań, które Platforma miała wypełnić po wyborach? Było wśród nich: przyspieszenie wzrostu gospodarczego, „radykalny” wzrost płac w budżetówce, wzrost emerytur i rent, budowa sieci dróg ekspresowych, gwarancja bezpłatnego dostępu do opieki medycznej, szybkie zakończenie polskiej misji w Iraku. Poza tym Platforma obiecywała: uproszczenie podatków wraz z wprowadzeniem podatku liniowego z ulgą prorodzinną oraz walkę z korupcją w ramach międzypartyjnego paktu antykorupcyjnego.
Co z owych zobowiązań zostało w oficjalnych wypowiedziach nowego premiera? Owszem, decyzja o wycofaniu żołnierzy z Iraku zapadła szybko i znalazła się już w exposé. Ale o pozostałych muszą przypominać mu inni: o Euro 2012 – FIFA i włoscy konkurenci do organizacji mistrzostw Europy w piłce nożnej, o radykalnym wzroście płac w budżetówce – sami pracownicy tego sektora. I to na razie byłoby tyle. Nowych ustaw nie ma, a niezrażeni ich brakiem politycy PO pouczają media, że najważniejsza nie jest ilość, lecz jakość.
A gdzie się podział dynamizm nowego rządu? Kto jeszcze traktuje serio zapewnienia, że Julia Pitera przyćmi pisowskie plany walki z korupcją? Pani Julia otrzymała wszak wspaniały tytuł pełnomocnika rządu do spraw opracowania programu zapobiegania nieprawidłowościom w instytucjach publicznych. Co z tego wynika? Czy poznaliśmy chociaż zarys programu jej działań? Nic z tych rzeczy.