Zabawa zapałkami w stogu siana

PiS nie może dopuścić, by na prawicy wyrosła mu konkurencyjna partia

Publikacja: 13.03.2008 04:27

Jarosław Kaczyński popchnął swój klub do walki o suwerenność Polski. Walka toczy się na papierze, a ściśle mówiąc, w obszernej preambule do ustawy o ratyfikacji traktatu lizbońskiego. PiS, które negocjowało ostateczny kształt traktatu i ogłosiło sukces w tej sprawie, dziś żąda zapisania w ustawie o ratyfikacji, że Polska jest suwerenna, a nasza konstytucja jest ważniejsza od umów międzynarodowych, tak jakby nie było tego pewne. Każda preambuła do ustawy jest wyrazem woli politycznej i nie ma żadnej mocy prawnej, o czym prezes Kaczyński doskonale wie. A jednak w obronie tej preambuły gotów jest zablokować ratyfikację traktatu lizbońskiego. Dlaczego PiS dla przeforsowania kilku oczywistych stwierdzeń, niemających mocy prawnej, gotowe jest położyć na szali własne osiągnięcia polityczne?

Odpowiedź jest tylko jedna: bo za wszelką cenę musi zatrzymać eurosceptyczny elektorat Radia Maryja.

Ratyfikacja traktatu reformującego UE to być może jedna z największych szans radykalnej prawicy na powrót do politycznej gry. Nic dziwnego, że środowiska Ligi Polskich Rodzin i eurosceptyków skupionych wokół Radia Maryja gwałtownie się ożywiły. Mirosław Orzechowski, były wiceminister edukacji z LPR, w swoim blogu nie szczędził razów parlamentarzystom za utworzenie „koalicji zdrady”. W podobnym tonie wypowiadali się publicyści „Naszego Dziennika” należącego do koncernu ojca Tadeusza Rydzyka.

PiS, które ma w swoich szeregach posłów związanych z radiomaryjnym elektoratem, nie może lekceważyć tych głosów. Musi wykonać jakiś ukłon w kierunku środowiska Radia Maryja, jeżeli chce zachować wpływy w tym elektoracie, życzliwość ojca Rydzyka i przy okazji zepchnąć w cień eurosceptyków spod znaku LPR. Partia Jarosława Kaczyńskiego nie może bowiem dopuścić do integracji środowisk niechętnych Unii Europejskiej, które w przyszłości mogłyby wspólnie walczyć o miejsce w parlamencie.

– Jeżeli chcemy wrócić do władzy, to musimy zachować pozycję monopolisty po prawej stronie sceny politycznej – mówi otwarcie jeden z polityków PiS. – Konkurencja w postaci partii eurosceptyków to dla nas śmierć.

Problem w tym, że taktyka prezesa Prawa i Sprawiedliwości w tej sprawie przypomina nieco zabawę zapałkami w stogu siana. Jeśli PO i LiD nie zgodzą się na preambułę PiS, to Sejm w ferworze walki i zacietrzewieniu, które od pewnego czasu towarzyszy debacie publicznej, może odrzucić ustawę o ratyfikacji traktatu, A to nikomu nie jest na rękę. Dla PiS to najgorsze rozwiązanie.

Na partię Jarosława Kaczyńskiego spadłaby bowiem wina za zablokowanie ratyfikacji traktatu przez Sejm. I to traktatu wynegocjowanego przez PiS. To prawdopodobnie skutkowałoby odpływem elektoratu od partii Jarosława Kaczyńskiego. Efekt całej operacji byłby więc zupełnie odwrotny do zamierzonego.

Jarosław Kaczyński popchnął swój klub do walki o suwerenność Polski. Walka toczy się na papierze, a ściśle mówiąc, w obszernej preambule do ustawy o ratyfikacji traktatu lizbońskiego. PiS, które negocjowało ostateczny kształt traktatu i ogłosiło sukces w tej sprawie, dziś żąda zapisania w ustawie o ratyfikacji, że Polska jest suwerenna, a nasza konstytucja jest ważniejsza od umów międzynarodowych, tak jakby nie było tego pewne. Każda preambuła do ustawy jest wyrazem woli politycznej i nie ma żadnej mocy prawnej, o czym prezes Kaczyński doskonale wie. A jednak w obronie tej preambuły gotów jest zablokować ratyfikację traktatu lizbońskiego. Dlaczego PiS dla przeforsowania kilku oczywistych stwierdzeń, niemających mocy prawnej, gotowe jest położyć na szali własne osiągnięcia polityczne?

Polityka
Kampania w cieniu wojny na Wschodzie
Polityka
Dyrektor NASK: Afera z reklamami atakującymi konkurentów Rafała Trzaskowskiego to może być prowokacja
Polityka
„Ukraść wybory, dokonać ogromnej manipulacji”. Jarosław Kaczyński mówi o nadużyciach w kampanii
Polityka
Afera ze spotami wyborczymi. Prezydent Andrzej Duda chce informacji od ABW
Polityka
Wieczór i poranek wyborczy „Rzeczpospolitej” w rp.pl