Dyrektor z duszą rockmana

Grzegorz Dolniak. Do polityki namówił go Andrzej Olechowski, wypromował Jan Rokita

Publikacja: 26.07.2008 04:45

Grzegorz Dolniak porzucił biznes, by włączyć się w budowę PO

Grzegorz Dolniak porzucił biznes, by włączyć się w budowę PO

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Dziennikarze kojarzą go przede wszystkim z barwnymi wypowiedziami i literackim językiem. To on kilka dni temu jako pierwszy poseł za pośrednictwem TVN 24 przeprosił za sejmową pyskówkę podczas dyskusji nad immunitetem Zbigniewa Ziobry

Polityczną drogą Grzegorza Dolniaka po trosze rządzą przypadek i koncyliacyjna natura. Choć mało kto wie, że to polityk z pazurem. – Zagram sobie czasami na gitarze coś z Franka Zappy, kiedy życie mi dopiecze – opowiada poseł ze Śląska.

Jego politycznym ojcem chrzestnym jest Andrzej Olechowski. Ale gdy po 2001 r. pojawił się na Wiejskiej, uchodził już za człowieka Jana Rokity. Donald Tusk mu zaufał i dziś Dolniak jest pierwszym zastępcą przewodniczącego największego w Sejmie klubu i jedną z twarzy medialnych PO.

Jest jednym z niewielu parlamentarzystów, dla których PO to pierwsza partia. Dla niej porzucił biznes. Gdy „trzech tenorów” budowało struktury, Dolniak, z wykształcenia ekonomista, od dziesięciu lat prowadził firmę w branży motoryzacyjnej i zatrudniał36 osób. Ale zaangażował się w tworzenie partii. – Zobaczyłem, że sytuacja przedsiębiorców jest coraz trudniejsza, że trzeba zmian, a ruch obywatelski mnie zafascynował – tłumaczy. Do startu w wyborach namówił go Olechowski. Prawybory Dolniak wygrał fuksem. Pierwsze wyniki unieważniono. W drugim podejściu był już na pierwszym miejscu.

Z partyjnych szeregów razem ze Zbigniewem Chlebowskim wyłowił go Jan Rokita. Zrobił Dolniaka wiceszefem klubu. A kiedy w kolejnej kadencji, wbrew zamiarom Tuska, na czele klubu stanął Bogdan Zdrojewski, a nie Chlebowski, Dolniak pomógł Chlebowskiemu uzyskać funkcję wiceszefa. Ten nie zapomniał – dziś kolega ze Śląska jest jego pierwszym zastępcą.

Ugodowa natura, choć dotąd procentuje, nie zawsze pomaga Dolniakowi w karierze. Koledzy wytykają mu brak politycznej taktyki. – W polityce jestem trochę naiwny, ufam ludziom tak jak w życiu – przyznaje Dolniak.

Ta naiwność miała zdumieć nawet Jana Rokitę. W 2003 r. wymyślił, żeby Dolniak stanął na czele nadzwyczajnej komisji do rozpatrzenia projektu ustawy lobbingowej. Dolniak wtedy nie głosował sam na siebie, uznając, że to byłaby „niezręczność”. Niewiele brakowało, by przez to stracił szefowanie komisji.

– Janek mi wtedy powiedział: – Ty się chyba do polityki nie nadajesz – wspomina poseł. – Ale ja wierzę, że to nie polityka ma mnie zmienić, tylko ja politykę.

Podobna sytuacja zdarzyła się w tej kadencji. – Dolniak chciał być szefem Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych, ale gdy się dowiedział, że takie aspiracje ma też Marek Biernacki, sam ustąpił mu miejsca – mówi poseł PO z komisji.

Nic dziwnego, że w Platformie trudno znaleźć osoby, które zdecydowanie krytycznie wypowiadałyby się o Dolniaku. W Sejmie wszyscy podkreślają: jest kompetentny i pracowity.

– Nad klubem panuje rewelacyjnie, w materiałach, które przygotowuje, są nawet zdjęcia posłów pilotujących ustawy – opowiada Stefan Niesiołowski, wicemarszałek Sejmu.

Jednak koledzy z klubu nie widzą w wiceszefie charyzmatycznego lidera. – Grzegorz jest mało wyrazisty – mówią. On sam przyznaje ze śmiechem: – Lubię rządzić, to mi zostało jeszcze z dzieciństwa. W czasie zabaw w Indian zawsze chciał być Inczuczuną – wodzem Apaczów z powieści Karola Maya.

W liceum nie mógł się zdecydować, czy iść na architekturę czy na prawo. Wybrał zarządzanie. – Żeby być dyrektorem – mówi.

Jego nieco urzędowy styl jest przedmiotem uszczypliwości kolegów. – Wygłasza swoje technokratyczne elaboraty i zdania wielokrotnie złożone – ironizują.

Czasem niefrasobliwe wypowiedzi przysparzają mu kłopotów. Tak miało być w przypadku słynnej już zapowiedzi planów PO dotyczących zmiany ustawy o IPN.

– Grzesiu palnął, a potem wszyscy to musieli odkręcać – mówią politycy z władz klubu.

Choć poseł nie ma zdeklarowanych przeciwników, wtajemniczeni opowiadają, że czasami się ściera o wpływy w regionie z szefem śląskiej PO Tomaszem Tomczykiewiczem.

Ale potrafi zyskać zwolenników z różnych frakcji PO. – Zawsze zastrzega, żeby nie organizować spotkania prezydium klubu w poniedziałki, bo wtedy gra w siatkówkę. Zaimponowało mi to – opowiada Janusz Palikot. Wiceszef klubu to zapalony siatkarz (na boisku środkowy atakujący), niegdyś brał nawet udział w akademickich mistrzostwach Polski.

Ale to niejedyne ukryte hobby. W wolnych chwilach gra rocka na gitarze. – Elektryczna, basowa, akustyczna – wymienia. Potrafi też grać na perkusji. Na swojej działce hoduje... kilka tysięcy drzewek i krzewów ozdobnych. Ostatnio ma jednak problemy z inwazją owadów. Koncyliacyjny wiceszef Klubu PO postanowił więc sięgnąć po broń biologiczną. Z pomocą ma mu przyjść Stefan Niesiołowski, z wykształcenia entomolog. – Na pewno mu pomogę – zapowiada wicemarszałek Sejmu w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.

Dziennikarze kojarzą go przede wszystkim z barwnymi wypowiedziami i literackim językiem. To on kilka dni temu jako pierwszy poseł za pośrednictwem TVN 24 przeprosił za sejmową pyskówkę podczas dyskusji nad immunitetem Zbigniewa Ziobry

Polityczną drogą Grzegorza Dolniaka po trosze rządzą przypadek i koncyliacyjna natura. Choć mało kto wie, że to polityk z pazurem. – Zagram sobie czasami na gitarze coś z Franka Zappy, kiedy życie mi dopiecze – opowiada poseł ze Śląska.

Pozostało 90% artykułu
Polityka
Hołownia: Polskie zaangażowanie na Ukrainie tylko pod parasolem NATO
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Wybory prezydenckie. Sondaż: Kandydat Konfederacji goni czołówkę, Hołownia poza podium
Polityka
Prof. Rafał Chwedoruk: Na konflikcie o TVN i Polsat najbardziej zyska prawica
Polityka
Pablo Morales nie zaszkodził PO. PKW nie zakwestionowała wydatków na rzecz internauty
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Polityka
Były szef RARS ma jednak szansę na list żelazny. Sąd podważa sprzeciw prokuratora