Dostaną je: premier Donald Tusk jako szef delegacji oraz ministrowie spraw zagranicznych Radosław Sikorski i finansów Jacek Rostowski (tradycyjnie jesienne szczyty UE poświęcone są gospodarce).

Taki skład delegacji został przesłany do Brukseli przez MSZ 6 października. Dyplomaci w unijnej stolicy przyznają, że przed szczytem 1 września, kiedy w Polsce także spierano się o skład delegacji, pierwotna lista również obejmowała tylko premiera i jego otoczenie. W ostatniej chwili została zmieniona, gdy zdecydowano o wspólnym wyjeździe prezydenta i premiera.

Teoretycznie i teraz można dokonać zmian i wydrukować nowe przepustki. Wzbudzi to zdziwienie, ale nikt przed prezydentem drzwi nie zamknie. Francuzi, którzy w tym półroczu kierują UE, nie ingerują w składy delegacji. To Polska decyduje, kto przyjedzie, kto będzie szefem, kto będzie zabierał głos. Nasi politycy muszą zdecydować o podziale przepustek, których dla kraju przypada 15 (poza trzema dla najważniejszych członków).

Na sesji roboczej dla każdej delegacji będą dwa krzesła: jedno dla szefa, drugie – w zależności od dyskusji – dla ministra finansów lub szefa MSZ. Polska może uznać, że na stałe krzesła będą zajmować prezydent i premier. Na kolacji przywódców krzesło jest tylko jedno: dla prezydenta lub premiera.