Gdy dolnośląska Platforma przystąpiła do rozgrywki z Rafałem Dutkiewiczem, prezydentem Wrocławia, który wypowiedział posłuszeństwo PO wszyscy się spodziewali, że ta partia wyjdzie z koalicji rządzącej miastem i utrudni życie prezydentowi. A jednak Jacek Protasiewicz pełniący obowiązki szefa wojewódzkiej PO, nie zrealizował scenariusza, który miał mu sugerować wicepremier, szef MSWiA Grzegorz Schetyna. Ograniczył się do zapowiedzi, że jego partia będzie kontrolować działania Dutkiewicza. Za to ujawnił, że za dwa lata sam zamierza walczyć o stanowisko prezydenta miasta.
Dutkiewicz, który przez lata przyjaźnił się z Protasiewiczem, nie ma mu za złe tych słów. – Jacek ma duże osiągnięcia. To dzięki niemu w kampanii prezydenckiej sondaże Donalda Tuska wywindowane zostały do ok. 40 proc. poparcia. Dobrze poprowadził również moją kampanię w 2002 roku – mówi.
[srodtytul]Nieznany prowadzi Tuska[/srodtytul]
Jak to się stało, że mało znany polityk w 2005 roku poprowadził prestiżową kampanię prezydencką Donalda Tuska? Według eurodeputowanego Pawła Piskorskiego, byłego działacza PO, był to pomysł Schetyny.– Tusk był w sondażach prezydenckich na szóstym miejscu, a Schetyna z racji funkcji odpowiadał za kampanię i ewentualną porażkę – mówi Piskorski. – Wymyślił więc, że rozdzieli odpowiedzialność na inne osoby. I tak szefem kampanii do parlamentu został Paweł Graś, a prezydenckiej – Jacek.
Protasiewicz miał już na swoim koncie kilka wyborczych sukcesów. W 2001 r. dostał się do Sejmu. Zaważyło siedem głosów, co przerodziło się w anegdotę. Protasiewicz, prowadząc wówczas kampanię, pewnego dnia rozstawił na bazarze turystyczny stolik z ulotkami i krzesło. Pewien mężczyzna zapytał go, ile chce za sprzedaż tych mebli. Polityk odparł, że nie są na sprzedaż, ale może je oddać wyborcy w ostatnim dniu kampanii. I tak się stało.