Zawsze na drugim miejscu

Jacek Protasiewicz. W towarzystwie uwielbia opowiadać dowcipy, które, jak w sitcomie, sam przerywa, wybuchając śmiechem. Ale jego politycznym konkurentom wcale nie jest do śmiechu

Publikacja: 08.11.2008 03:08

Jacek Protasiewicz

Jacek Protasiewicz

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Gdy dolnośląska Platforma przystąpiła do rozgrywki z Rafałem Dutkiewiczem, prezydentem Wrocławia, który wypowiedział posłuszeństwo PO wszyscy się spodziewali, że ta partia wyjdzie z koalicji rządzącej miastem i utrudni życie prezydentowi. A jednak Jacek Protasiewicz pełniący obowiązki szefa wojewódzkiej PO, nie zrealizował scenariusza, który miał mu sugerować wicepremier, szef MSWiA Grzegorz Schetyna. Ograniczył się do zapowiedzi, że jego partia będzie kontrolować działania Dutkiewicza. Za to ujawnił, że za dwa lata sam zamierza walczyć o stanowisko prezydenta miasta.

Dutkiewicz, który przez lata przyjaźnił się z Protasiewiczem, nie ma mu za złe tych słów. – Jacek ma duże osiągnięcia. To dzięki niemu w kampanii prezydenckiej sondaże Donalda Tuska wywindowane zostały do ok. 40 proc. poparcia. Dobrze poprowadził również moją kampanię w 2002 roku – mówi.

[srodtytul]Nieznany prowadzi Tuska[/srodtytul]

Jak to się stało, że mało znany polityk w 2005 roku poprowadził prestiżową kampanię prezydencką Donalda Tuska? Według eurodeputowanego Pawła Piskorskiego, byłego działacza PO, był to pomysł Schetyny.– Tusk był w sondażach prezydenckich na szóstym miejscu, a Schetyna z racji funkcji odpowiadał za kampanię i ewentualną porażkę – mówi Piskorski. – Wymyślił więc, że rozdzieli odpowiedzialność na inne osoby. I tak szefem kampanii do parlamentu został Paweł Graś, a prezydenckiej – Jacek.

Protasiewicz miał już na swoim koncie kilka wyborczych sukcesów. W 2001 r. dostał się do Sejmu. Zaważyło siedem głosów, co przerodziło się w anegdotę. Protasiewicz, prowadząc wówczas kampanię, pewnego dnia rozstawił na bazarze turystyczny stolik z ulotkami i krzesło. Pewien mężczyzna zapytał go, ile chce za sprzedaż tych mebli. Polityk odparł, że nie są na sprzedaż, ale może je oddać wyborcy w ostatnim dniu kampanii. I tak się stało.

– Później się okazało, że oddał meble wieloosobowej rodzinie i wszyscy się śmiali, że to było te siedem głosów, które przesądziły o jego mandacie – mówi senator PO Tomasz Misiak.

W 2004 roku w brawurowym stylu Protasiewicz zdobył mandat do europarlamentu, a rok później poprowadził kampanię Tuska. – Pamiętam go z tego okresu, był w kompletnym amoku. Pracował po 20 godzin na dobę – opowiada Stanisław Huskowski, poseł PO.Według Pawła Piskorskiego, byłego działacza Platformy, to Protasiewicz zrobił z Tuska męża stanu. – Wymyślił jego wizytę na Białorusi i spotkanie z Angelą Merkel, od tego momentu notowania Donalda poszły ostro w górę – twierdzi Piskorski. – Pewnie nie powinienem tego mówić, bo dla Jacka to może być pocałunek śmierci, ale uważam go za jednego z najlepszych polityków Platformy.

Kampania Tuska zakończyła się jednak przegraną. Jedni mówią, że Protasiewicz niepotrzebnie nagłośnił sprawę dziadka z Wehrmachtu, którą wywołał Jacek Kurski z PiS. Inni sądzą, że nie docenił siły spotu PiS, na którym z lodówki znikało jedzenie, a z pokoju dziecięcego zabawki, co miało być efektem prezydentury Tuska.

– Jacek został obarczony odpowiedzialnością za tę przegraną, co było dla niego ogromnym ciosem – wspomina eurodeputowany PiS Ryszard Czarnecki. – A on bardzo utożsamia się z partią. W ostatniej kampanii parlamentarnej jeździł do Anglii i skutecznie przekonywał tamtejszą emigrację do głosowania na Tuska.

[srodtytul]Pod parasolem Schetyny[/srodtytul]

Koledzy z PO mówią o dolnośląskim polityku „patriota PO”. Nieoficjalnie dodają, że Protasiewicz nie znosi Jacka Saryusza-Wolskiego, bo uważa, że szef w PE gra wyłącznie na siebie. Protasiewicz miał też krytykować ministra Sławomira Nowaka za słabą kampanię wyborczą i ściąganie pomysłów od PiS. Dolnośląski działacz może sobie pozwolić na takie wojny, bo jego politycznym protektorem jest człowiek numer dwa w partii – czyli Grzegorz Schetyna. Połączyła ich wspólna działalność w NZS i polityczna ścieżka – od Kongresu Liberalno-Demokratycznego, przez Unię Wolności, do Platformy Obywatelskiej.

– W 1988 roku Schetyna, szef uniwersyteckiego NZS, szukał osoby, która miała się ujawnić jako działacz tej organizacji, i to byłem ja – opowiada Protasiewicz.

Nasi rozmówcy mówią, że w tamtych czasach Protasiewicz wyróżniał się aktywnością i odwagą. – Jest takie słynne zdjęcie z demonstracji, jak Jacek owinięty we flagę amerykańską stoi na przeciwko milicjanta, który zamierza go aresztować – opowiada Huskowski.

Swoją odwagę zademonstrował też jako eurodeputowany, gdy bez wizy pojechał na Kubę z walizką pełną ulotek dla opozycji. – Razem z Bogusławem Sonikiem udawali turystów, ale Kubańczycy się zorientowali, że to eurodeputowani i zatrzymali ich na lotnisku – opowiada senator Misiak. – Protasiewicz, nie wiedząc co zrobić z ulotkami, darł je pospiesznie w ubikacji.

[srodtytul]Wino i podarki [/srodtytul]

Po wyborach w 1989 r., gdy Protasiewicz i Schetyna trafili do lokalnej administracji, obecny wicepremier błyskawicznie awansował. Protasiewicz mozolnie wspinał się po szczeblach kariery. W tamtych czasach zetknął się z nimi Mirosław Jasiński, były wojewoda wrocławski. – Schetyna był dyrektorem w urzędzie wojewódzkim, a Protasiewicz – rzecznikiem prasowym – wspomina Jasiński. – Tyle że reprezentował bardziej Schetynę niż urząd wojewódzki. Był jego żołnierzem bezwzględnie mu podporządkowanym. Polityczny układ sił sprawił, że Jasiński został wojewodą wrocławskim, a Schetyna jego zastępcą. – Między nami poszło na noże – nie kryje ekswojewoda. – Nie ufając Protasiewiczowi, powołałem własnego rzecznika Wojtka Króla. To był dobry znajomy Protasiewicza i Schetyny. Często razem imprezowali. Po jednej z takich imprez ktoś zadzwonił na policję, że mój rzecznik jedzie autem pijany. Wtedy uważałem, że telefon wykonać mógł Schetyna lub Protasiewicz. Z perspektywy czasu widzę, że to do Jacka niepodobne.

Protasiewicz twierdzi, że to nieprawda. – Wtedy wojna między nami była tak silna, że nie było mowy o wspólnych imprezach – zaznacza. Władysław Frasyniuk poznał Protasiewicza w 1993 roku, gdy KLD połączył się z Unią Demokratyczną, z czego powstała Unia Wolności. Frasyniuk, szef wrocławskiej UW, chciał, żeby jego zastępcą był właśnie Protasiewicz.– Koledzy z KLD się na to zgodzili, tyle że nie było przy tym Schetyny, który później wszystko odkręcił i sam został wiceprzewodniczącym – wspomina Frasyniuk. Jego zdaniem Protasiewicz do dzisiaj jest całkowicie podporządkowany Schetynie.

[wyimek]Gdy Schetyna błyskawicznie awansował, on mozolnie się wspinał po szczeblach kariery [/wyimek]

We Wrocławiu można usłyszeć, że na polecenie wicepremiera usunął z urzędu marszałka Dolnego Śląska, czyli swojego przyjaciela Andrzeja Łosia. – W polityce tak bywa. Nasze drogi się rozeszły, gdy Andrzej wystąpił przeciwko partii i wielokrotnie niedotrzymał słowa, Schetyna nie miał z tym nic wspólnego – mówi Protasiewicz.

Co na to Łoś? – Jacek to zdolny, inteligentny polityk, ale bez wyrazistego kręgosłupa – mówi. – Co jakiś czas stara się wybić na niepodległość, by później ponownie wkradać się w łaski Schetyny, przywożąc mu wino z Brukseli i inne podarki.

Frasyniuk uważa, że Protasiewicz zawsze pozostanie żołnierzem Schetyny. – Czasami właściciel firmy przestaje nią kierować i najmuje sobie dyrektora, ale nie przestaje być właścicielem – mówi Frasyniuk. – A nie ulega wątpliwości, że właścicielem dolnośląskiej PO jest Schetyna.

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autorki

[link=mailto:e.olczyk@rp.pl]e.olczyk@rp.pl[/link][/i]

Gdy dolnośląska Platforma przystąpiła do rozgrywki z Rafałem Dutkiewiczem, prezydentem Wrocławia, który wypowiedział posłuszeństwo PO wszyscy się spodziewali, że ta partia wyjdzie z koalicji rządzącej miastem i utrudni życie prezydentowi. A jednak Jacek Protasiewicz pełniący obowiązki szefa wojewódzkiej PO, nie zrealizował scenariusza, który miał mu sugerować wicepremier, szef MSWiA Grzegorz Schetyna. Ograniczył się do zapowiedzi, że jego partia będzie kontrolować działania Dutkiewicza. Za to ujawnił, że za dwa lata sam zamierza walczyć o stanowisko prezydenta miasta.

Pozostało 92% artykułu
Polityka
Hołownia: Polskie zaangażowanie na Ukrainie tylko pod parasolem NATO
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Wybory prezydenckie. Sondaż: Kandydat Konfederacji goni czołówkę, Hołownia poza podium
Polityka
Prof. Rafał Chwedoruk: Na konflikcie o TVN i Polsat najbardziej zyska prawica
Polityka
Pablo Morales nie zaszkodził PO. PKW nie zakwestionowała wydatków na rzecz internauty
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Polityka
Były szef RARS ma jednak szansę na list żelazny. Sąd podważa sprzeciw prokuratora