– W obliczu istnienia trzech komisji śledczych uwaga opinii publicznej będzie się koncentrować wokół prac tej badającej sprawę Olewnika, bo to dramatyczna i bulwersująca dla ludzi sprawa – uważa Tomasz Nałęcz, szef pierwszej komisji śledczej w polskim Sejmie – badającej aferę Rywina.
Członkowie już działających komisji śledczych mieli inne zamiary. Żaden nie mówi tego otwarcie, ale w kuluarach można usłyszeć, że ostatnie spowolnienie i w pracach komisji dotyczącej Barbary Blidy, i w działalności komisji naciskowej jest nieprzypadkowe. W każdym razie nikogo nie martwiło. Polityczne kalkulacje były bowiem takie, by teraz dać ludziom nieco odpocząć od śledztw, a wrócić z nimi na pierwsze strony gazet w czasie kampanii przed czerwcowymi wyborami do europarlamentu.
To wtedy przed komisjami miałyby się odbyć spektakularne przesłuchania, np. byłego premiera Jarosława Kaczyńskiego czy innych znaczących polityków PiS.
– To byłyby krótkie igrzyska, które w narastającym kryzysie mogłyby się obrócić przeciw PO, ale nie można wykluczyć takiej zagrywki – uważa Arkadiusz Mularczyk (PiS) z komisji naciskowej.
Członkowie komisji ds. Blidy przyznają: jeśli szybko przejdą do przesłuchań oficerów ABW, to w maju, a więc tuż przed eurowyborami, będą gotowi, by wezwać premiera Kaczyńskiego oraz Zbigniewa Ziobrę. Wiążą z tymi przesłuchaniami spore nadzieje, ale też nikt nie ma wątpliwości, że przez wszystkich będą one wykorzystywane politycznie.