Patriarcha z fantazją szwoleżera

Andrzej Stelmachowski był jednym z architektów Okrągłego Stołu, ale też jednym z tych parlamentarzystów OKP, którzy oddając nieważny głos, umożliwili wybór gen. Jaruzelskiego na prezydenta

Publikacja: 07.04.2009 21:21

Andrzej Stelmachowski

Andrzej Stelmachowski

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Ze wszystkimi szukał porozumienia, był elastyczny, a jednocześnie nigdy nie wyrzekł się swoich wartości. Zaprzyjaźniony z hierarchami Kościoła katolickiego. Był jego człowiekiem, choć nie w sutannie.

Gdy został marszałkiem pierwszego Senatu powojennej Polski, przybierał ton patriarchalny, występował z pozycji ojcowskiej.

– W praktyce to się nawet sprawdziło, mimo że ten jego patriarchalizm ograniczał demokrację – mówi Andrzej Celiński, senator I kadencji. Jeszcze kilkanaście tygodni przed śmiercią profesor Stelmachowski pojawił się w Sejmie przy okazji jednej z parlamentarnych uroczystości. Poruszał się już o dwóch kulach. Usiadł na kanapie. I odbierał hołdy właściwe nestorowi polskiej polityki. Parlamentarzyści, dziennikarze, przypadkowi goście z szacunkiem zatrzymywali się przy tej kanapie, i chcieli z nim zamienić choć kilka słów.

[srodtytul]Porwać Wałęsę [/srodtytul]

Z natury spokojny i opanowany, od czasu do czasu wykazywał jednak fantazję szwoleżera. W czasie stanu wojennego przekonywał Jarosława Kaczyńskiego do porwania internowanego Lecha Wałęsy. Kaczyński wspomina, że gdy odmówił, Stelmachowski popatrzył na niego z niesmakiem. Do realizacji pomysłu oczywiście nie doszło, choć profesor nosił w teczce znacznie szerszy plan akcji terrorystycznych przeciwko komunizmowi.

Gdy był marszałkiem Senatu, postanowił wyjechać na Bliski Wschód, kiedy wybuchł tam kolejny konflikt zbrojny. Chciał w imieniu Polski interweniować. Zarezerwował już nawet samolot na lot do Bagdadu. Współpracownicy mu to wyperswadowali .

Stelmachowski urodził się 84 lata temu w Poznaniu. Był kapralem Armii Krajowej. Ukończył prawo w Poznaniu. W 1957 r. za udział w pielgrzymce prawników na Jasną Górę stracił pracę w sądownictwie. Był współzałożycielem i prezesem Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie.

[srodtytul]Walczący z okupantem[/srodtytul]

– W tym czasie był gotów do dialogu z władzą, a jednocześnie bardzo stanowczy w swoich poglądach – mówi Stefan Wilkanowicz, publicysta katolicki. Wspomina, że profesor potrafił zaprosić na dyskusję do KIK sekretarza KC PZPR Czyrka, ale o ówczesnej sytuacji w Polsce mówił do niego bez owijania w bawełnę. Na przełomie lat 70. i 80. często występował z wybitnymi prawnikami cywilistami Janem Olszewskim i Wiesławem Chrzanowskim. Olszewski mówi: – Nas trzech łączy okupacyjna przeszłość, walczyliśmy już wtedy o niepodległą Polskę. Wspólnie napisali statut "S". – Gdy podpisywano w głównej sali Stoczni porozumienia sierpniowe, my na zapleczu, za kotarą robiliśmy ostatni szlif statutu związku – opowiada Olszewski. I dodaje: – Ten ostatni szlif był poprzedzony wielotygodniową pracą. Gdy porozumienia zostały podpisane, trzech solidarnościowych prawników udało się do restauracji. – Dla uczczenia tego wydarzenia Stelmachowski chciał, by kelner podał nam po kieliszku wódki. Ten jednak stanowczo odmówił, bo nadal obowiązywał wydany przez Wałęsę zakaz sprzedaży alkoholu – opowiada Chrzanowski.

Od czasu strajków w Gdańsku Stelmachowski został doradcą "S". Nieformalnie z nadania Kościoła. Ale jego mandat był "wagi ciężkiej", jak określa Celiński. Kluczowe były jego związki z prymasem Wyszyńskim i Józefem Glempem. Oraz z bp. Bronisławem Dembowskim i jego następcą Alojzym Orszulikiem.

– Miał tok myślenia bardzo bliski Kościołowi. Położył spore zasługi we wprowadzaniu nowego porządku w Polsce – ocenia bp Tadeusz Pieronek, który znał Stelmanowskiego z lat 70., gdy obaj pracowali w Akademii Teologii Katolickiej.

Jako specjalista od prawa rolnego na szersze polityczne wody wypłynął w 1981 r., gdy został doradcą NSZZ "S" Rolników Indywidualnych. Najważniejszy dla niego politycznie czas nadszedł w 1988 r. Był najodpowiedniejszym człowiekiem, by odegrać rolę spinacza w negocjacjach między opozycją, Kościołem i władzą. Do Stelmachowskiego związanego i z Komitetem Obywatelskim przy Lechu Wałęsie, i z Episkopatem zwrócił się w 1988 r. sekretarz KC PZPR Józef Czyrek z propozycją rozmów o przygotowaniach do Okrągłego Stołu. Obaj, przynajmniej formalnie, ułożyli listę składu obu delegacji.

– Niewątpliwie można go nazwać jednym z architektów Okrągłego Stołu – uważa Zbigniew Romaszewski.

Ale to również Stelmachowski był jednym z tych parlamentarzystów OKP, którzy 19 lipca 1989 r., oddając nieważny głos, umożliwili wybór gen. Wojciecha Jaruzelskiego na prezydenta. – W pewnym sensie go rozumiem, kierował się racjonalnością i obawą, co by się stało, gdyby nie zostały dotrzymane nieformalne umowy Okrągłego Stołu – ocenia Chrzanowski.

[srodtytul]Groźny minister [/srodtytul]

Mimo to został ministrem edukacji w rządzie Olszewskiego. Podczas jednego z programów telewizyjnych zapowiadających strajk, minister pogroził nauczycielom laską, którą się podpierał. Długo nie mogli mu tego zapomnieć.

– Szkoda, że nie mógł kontynuować swojej ministerialnej misji – ocenia z perspektywy czasu premier Olszewski.

W 1990 r. jako marszałek Senatu Stelmachowski tworzył stowarzyszenie Wspólnota Polska, która zajęła się kontaktami i opieką nad Polakami rozrzuconymi po świecie. Do 2008 r. pełnił funkcję jej prezesa. Zabiegał o Kartę Polaka, o fundusze na budowę domów polskich, tworzenie i remonty szkół, zwłaszcza na Wschodzie. Wspierał przyjazdy młodzieży polonijnej na studia do kraju.

– Miał w sobie dobroć człowieka, który wiele w życiu widział i przeżył. Zawsze przyjazny ludziom, chętny do wysłuchania argumentów innych. Cieszył się ogromną sympatią i nieprawdopodobnym uznaniem Polaków za granicą. Doskonale rozumiał ducha Polonii. Udało mu się zjednoczyć organizacje polonijne, które uznały Wspólnotę za swego reprezentanta wobec polskich władz – opowiada prof. Zygmunt Kolenda, prezes krakowskiego oddziału stowarzyszenia Wspólnota Polska.

Wielu rozmówców "Rz" prosiło, aby nie opisywać anegdot, które w rozmowach o Stelmachowskim opowiadali. – Może są zbyt kontrowersyjne, to nie jest dobry czas na takie opowieści – tłumaczyli.

Ze wszystkimi szukał porozumienia, był elastyczny, a jednocześnie nigdy nie wyrzekł się swoich wartości. Zaprzyjaźniony z hierarchami Kościoła katolickiego. Był jego człowiekiem, choć nie w sutannie.

Gdy został marszałkiem pierwszego Senatu powojennej Polski, przybierał ton patriarchalny, występował z pozycji ojcowskiej.

Pozostało 95% artykułu
Polityka
Gdzie są domki od premiera dla piłkarzy prywatnej szkółki? Beneficjent w opałach
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Beata Szydło pytana o Karola Nawrockiego: Jest jedna, kluczowa sprawa, jeśli chodzi o zwycięstwo
Polityka
Hołownia w Finlandii. Wizyta z naciskiem na bezpieczeństwo
Polityka
Kwaśniewski o roku rządów Tuska: Jesteśmy bardziej znaczący w UE
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Polityka
Były szef RARS ma jednak szansę na list żelazny. Sąd podważa sprzeciw prokuratora