Ale w wyborach w 2005 r. kandydatem Platformy na prezydenta został Donald Tusk.
– Olechowski przeżył ogromne rozczarowanie, gdy okazało się, że to nie on będzie naszym kandydatem – wspomina polityk PO. I zdradza, że już wtedy Tusk postanowił wypchnąć Olechowskiego z partii. Akcję rozpoczął jeszcze przed wyborami. Choć osobiście nie brał w tym udziału. – Pamiętam, że Andrzej bardzo mocno przeżywał zagrywki Tuska, który z jednej strony zapewniał go o swojej przyjaźni, a z drugiej brutalnie go atakował, używając do tego Jana Rokity – mówi „Rz” Paweł Piskorski, kiedyś polityk PO, dziś szef Stronnictwa Demokratycznego.
Olechowski udał się na partyjną emigrację wewnętrzną. Dalej miał legitymację PO, dalej przekonywał, że to jego ugrupowanie, ale już w maju 2007 r. na Uniwersytecie Warszawskim pojawił się publicznie obok Piskorskiego, Marka Borowskiego i Wiktora Osiatyńskiego. Część mediów uznała, że to próba znalezienia formuły na nową partię. Kilka tygodni temu w rozmowie z „Rz” Olechowski mówił, że rozważa swoją przyszłość w Platformie, bo jest „programowo nijaka i niespójna”.
Rozważył, odszedł. Tak zakończyło się jego trzecie polityczne małżeństwo.
[srodtytul]Mistrz psucia końcówek?[/srodtytul]
– Pozostał normalnym człowiekiem, co w polityce nie jest zwyczajne. Sympatyczny facet, bardzo ciężko znoszący nielojalność – ocenia Piskorski. I nie ukrywa, że jego zdaniem Olechowski jest lepszym kandy- datem na prezydenta niż Donald Tusk czy Lech Kaczyński. Czy Olechowski zaczyna właśnie czwarte życie, którego finałem będzie prezydentura w 2010 r.?
– Jeżeli wystartuje z obozu Pawła Piskorskiego, to przyciągnie elektorat liberalno-lewi- cowy, co może zagrozić Tuskowi – przewiduje Płażyński. Ale czy Olechowski naprawdę będzie kandydował? Dawni współpracownicy, znajomi i przyjaciele mówią, że to człowiek, który doskonale potrafi wyczuć zapotrzebowanie społeczne, sprzedać się zgodnie z tymi oczekiwaniami, a gdy koniunktura maleje, wycofać się na z góry upatrzone pozycje. Wydaje się więc, że czwarty polityczny związek Olechowskiego to małżeństwo z rozsądku, w którym każda ze stron chce przechytrzyć drugą.
– Piskorski potrzebuje znanej twarzy, by rozreklamować SD, a Olechowski jako polityczny singiel potrzebuje struktur, by zrealizować własne ambicje, przy czym nigdy nie zagrozi szefowi partii, bo funkcja lidera go nie interesuje – ocenia Adam Glapiński, minister w rządzie Olszewskiego.
– Do ostatniej chwili wyczeka z ogłoszeniem decyzji o swoim starcie w wyborach prezydenckich – twierdzi Płażyński. – Jeśli sondaże będą niekorzystne, nie tylko nie zrobi tego, ale i będzie skutecznie przekonywał, że nie miał takiego zamiaru.
– Olechowski miał i ma przed sobą wielkie możliwości, jest specjalistą od wielkich kampanii. I dzisiaj ma wielką szansę odnaleźć się w polityce, wrócić na scenę. Widzę tam dla niego miejsce. Jest tylko jeden problem. To mistrz psucia końcówek – mówi „Rz” Lech Wałęsa, który 16 lat temu chciał Olechowskiego mianować premierem.