W ten sposób premier uzasadniał przyjęcie konwencji chicagowskiej jako narzędzia współpracy między Rosją i Polską przy wyjaśnianiu przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem. –Jej przyjęcie dawało najwięcej – co nie znaczy 100 proc. – gwarancji na to, że uzyskamy maksimum materiałów – przekonywał wczoraj na konferencji Tusk.
Pytany przez Andrzeja Stankiewicza z „Newsweeka” o dokument, w którym Polska podjęła taką decyzję , odpowiedział, że takiego dokumentu nie ma. Przyznał, że wybór konwencji był efektem jednostronnej decyzji Rosjan.
Również wcześniej, 3 stycznia, w „Kropce nad i” premier pytany o to, kiedy zapadła decyzja o zastosowaniu tej konwencji, nie potrafił powiedzieć. Mówił tylko, że podczas jego rozmów z prezydentem i premierem Rosji padła „ogólna deklaracja, że taka konwencja istnieje”.
Płk Edmund Klich, polski przedstawiciel akredytowany przy rosyjskim Międzynarodowym Komitecie Lotniczym (MAK), w środowej „Gazecie Polskiej” powiedział, że o tym, iż sprawa będzie badana na podstawie konwencji chicagowskiej, dowiedział się od Tatiany Anodiny, szefowej MAK.
Konwencja chicagowska nie była jedynym rozwiązaniem, które mogły przyjąć Polska i Rosja. Jakie były inne? – Na przykład polsko-rosyjskie porozumienie w sprawie ruchu samolotów wojskowych i wspólnego wyjaśniania katastrof z 1993 r. – mówi mec. Stefan Hambura, który reprezentuje m.in. syna śp. Anny Walentynowicz. – Zakłada ono prowadzenie wspólnego śledztwa przez oba państwa. Polska byłaby w lepszej sytuacji.