Ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina czeka zażarta walka z posłami Platformy. To oni, a nie opozycja, mogą się okazać największymi hamulcowymi deregulacji. W Klubie Parlamentarnym PO jest wielu przedstawicieli zawodów, do których dostęp ma zostać otwarty. Nie ukrywają, że będą bronić swoich środowisk.
– Od początku było wiadomo, że największy nacisk będzie z wewnątrz samej PO, bo każdy poseł ma własne interesy w tej sprawie. Dlatego aby skutecznie deregulację przeprowadzić, trzeba będzie powołać nadzwyczajną komisję, co też PiS od dawna postuluje – mówi Adam Hofman z PiS.
Pomysł powstania takiej komisji lub przynajmniej podkomisji jest już raczej przesądzony. PO ma świadomość, że w innym przypadku reforma może spalić na panewce. Zwłaszcza że w Sejmie aktywnie działa też lobby prawnicze, w którego imieniu – jak złośliwie wytykają politycy – występuje Ryszard Kalisz, szef Komisji Sprawiedliwości.
– Sportowcy, pośrednicy, zarządcy, prawnicy walczą o bezpieczeństwo swoich karier zawodowych i trwanie obecnych absurdów. Bo absurdem jest, że mogę dziś dostać mandat za oprowadzanie znajomych po mieście, bo nie mam licencji przewodnika, albo to, że Agnieszka Radwańska, gdyby zdecydowała dziś o zakończeniu kariery, to nie mogłaby trenować młodzieży – oburza się Jacek Żalek z PO.
Ustawa deregulacyjna czeka na przyjęcie przez Komitet Stały Rady Ministrów, na razie trafiła do ponownych konsultacji międzyresortowych. Rząd powinien ją przyjąć do końca czerwca, wtedy też trafi do Sejmu. Docelowo resort sprawiedliwości chce otworzyć dostęp do ponad 200 z 380 regulowanych zawodów. W pierwszej transzy znalazło się 49.
Agenci łączą siły
Ale przedstawiciele tych zawodów, nie czekając na decyzje rządu, przeszli do ofensywy. Najbardziej aktywną grupą wśród lobbujących są reprezentanci rynku nieruchomości – zarządcy i pośrednicy w obrocie nieruchomościami. – Po ogłoszeniu listy zawodów zostałem zasypany lawiną e-maili. Głównie od pośredników nieruchomości. Potem, gdy w Poznaniu organizowałem spotkanie z Gowinem, przyszła grupa pośredników. Przedstawiali się jako sympatycy PO niezgadzający się z tym rozwiązaniem – mówi Waldy Dzikowski z PO.
– Posłowie i senatorowie często nie wiedzą, że jeśli chodzi o pośredników czy zarządców, egzamin został zniesiony. Licencje wydaje się po udokumentowaniu odpowiedniego wykształcenia. Chodzi o to, by nie znosić tego wymogu – tłumaczy Olimpia Bronowicka z Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości. Federacja podpisała niedawno porozumienie z dziewięcioma podobnymi organizacjami zrzeszającymi pośredników, zarządców i rzeczoznawców majątkowych. – Łączymy siły w walce, bo zależy nam na tym, aby kształcić młodych i by nasze społeczeństwo miało wykwalifikowanych pracowników – mówi Bronowicka.
Ta stosunkowo niewielka grupa zawodowa udowodniła już wcześniej, że potrafi być skuteczna. Pomysł deregulacji branży zawarty był w ustawie o ograniczaniu barier administracyjnych pilotowanej w ubiegłej kadencji przez Adama Szejnfelda (PO) w komisji Przyjazne Państwo. – Przez lata sądziłem, że najsilniejszą grupą lobbingową są komornicy, którzy zawsze potrafili dopilnować, by przepisy w nich uderzające wypadały z każdej ustawy. Dziś uważam, że najskuteczniejsi są właśnie pośrednicy nieruchomości. W poprzedniej kadencji prowadzili zorganizowane działania na skalę ogólnokrajową, mieli plan spotkań w każdym okręgu, słali pisma, apele – mówi „Rz" Szejnfeld. Zwalczane przez nich zapisy wypadły wtedy z ustawy na etapie uzgodnień międzyresortowych.