Prokurator generalny, przedstawiając kilka miesięcy temu akt oskarżenia pod adresem premiera Beniamina Netanjahu, tłumaczył, że jest to człowiek wielu talentów, który może równocześnie pełnić szereg obowiązków. Nawet jako urzędujący premier znajdzie więc także czas na czynny udział w procesie w trzech sprawach korupcyjnych.
Sąd postanowił właśnie, że od stycznia przyszłego roku proces rusza na dobre i bez względu na epidemię koronawirusa i nawet trzy razy każdego tygodnia odbywać się będą zeznania świadków.
Słowa prokuratora sprzed kilku miesięcy przypomniał „Jerusalem Post", dodając, że było to w czasach, gdy nikt nie słyszał o pandemii koronawirusa, a zasadniczym problemem Netanjahu było utrzymanie się na stanowisku premiera w wyniku kolejnych, trzecich w przeciągu roku wyborów parlamentarnych.
W maju został premierem po raz piąty, tym razem stanął na czele koalicyjnego rządu jedności narodowej z udziałem swego przeciwnika politycznego gen. Benny'ego Ganca. Pandemia dotarła już wtedy do Izraela i to skłoniło Ganca do udziału w rządzie, alternatywą była kolejna elekcja. Nie do przeprowadzenia w czasie zarazy. Epidemia pomogła więc Netanjahu w utrzymaniu władzy. Teraz może zakończyć jego karierę.
– Sytuacja jest tragiczna. Kraj stoi, gospodarka w zapaści, ludzie są bez pracy i nikt nie wie, czego się spodziewać – mówi „Rzeczpospolitej" Awi Scharf, szef Haarec Online. Niezadowolenie obywateli skupia się na premierze. Demonstracje antyrządowe gromadzą tysiące ludzi. Jeszcze w kwietniu miał 70 proc. poparcia w zwalczaniu epidemii. Z ostatniego sondażu telewizji Kanał 13 wynika, że dwie trzecie obywateli źle ocenia jego strategię. Liczba zakażeń sięga 2 tys. dziennie. W kraju liczącym 9 mln mieszkańców jest prawie 50 tys. chorych, a 400 osób zmarło. To rezultat zbyt szybkiego otwarcia kraju po wcześniejszych restrykcjach.