Platforma Obywatelska, która dysponuje w Senacie bezwzględną większością głosów, nie dała żadnych szans zwolennikom przywrócenia 79 małych sądów, które na mocy rozporządzenia ministra sprawiedliwości zostały przekształcone w zamiejscowe oddziały większych jednostek.
Za odrzuceniem ustawy było 52 senatorów, 30 głosowało przeciw, a 2 wstrzymało się od głosu. Teraz ustawa wróci do Sejmu, gdzie ponownie odbędzie się nad nią głosowanie. Jeżeli Sejm zdoła odrzucić poprawkę Senatu, to ustawa trafi do prezydenta.
Przeciw likwidacji małych sądów od początku protestowali politycy PSL i to za ich sprawą obywatelski projekt ustawy został w Sejmie uchwalony przy pomocy głosów opozycji. Ludowcy są zdania, że reforma była nieprzemyślana, a po jej wprowadzeniu zapanował bałagan. Poseł Stanisław Żelichowski w rozmowie z „Rz" opowiadał, że po zlikwidowaniu sądu w Działdowie ludzie są odsyłani ze swoimi sprawami do sądu w Płocku, a tam słyszą, że mają jechać do Elbląga. Żeby podtrzymać ustawę przywracającą małe sądy, ludowcy muszą ponownie zagwarantować sobie głosy całej opozycji. Wydaje się jednak, że nie będzie to trudne. Głosy prawicy nie są zagrożone, a jeżeli chodzi o lewicę, która czasami flirtuje z PO, to zarówno SLD, jak i RP twierdzą, że nie wycofują się z poparcia dla ustawy obywatelskiej.
W tej sytuacji ostatnie słowo będzie należało do prezydenta Bronisława Komorowskiego, który może zawetować ustawę, a zwolennicy małych sądów nie zdołają go odrzucić. Prezydent wypowiadał się już w tej sprawie, twierdząc, że będzie pracował nad kompromisem. Na czym on może polegać? Z nieoficjalnych informacji wynika, że część zlikwidowanych sądów mogłaby być przywrócona, a tylko około 20 najmniejszych placówek pozostałoby zamiejscowymi wydziałami większych sądów.