W myśleniu Luksemburg widać tu poważne niekonsekwencje, wynikające zapewne z dynamicznego rozwoju wydarzeń, ale też chyba innej okoliczności. Andrzej Friszke słusznie zauważał, iż za sprawą owej polemiki doszło do zderzenia dwóch odmiennych światów: bezwzględnego i despotycznego Lenina z Różą Luksemburg, która przy całej wojowniczej retoryce pozostawała jednak ukształtowana przez niemiecką socjaldemokrację i tamtejsze standardy kultury politycznej. Stąd pewnie przywiązanie do zachodnich wartości, a bezpardonowa postawa bolszewików mogła nie mieścić się w jej najśmielszych wyobrażeniach.
Lewica niepodległościowa – jedyna, którą można nazwać polską
Tragiczna śmierć w styczniu 1919 roku sprawiła, że obecnie Różę Luksemburg niespecjalnie łączy się z ruchem komunistycznym. Ostatnie tygodnie jej życia zdają się jednak temu przeczyć. Wówczas Luksemburg, skonfliktowana z SPD, w obliczu klęski wojennej Niemiec i upadku władzy cesarskiej zaczęła skłaniać się ku rozwiązaniom radykalnym. Jak zauważa Andrzej Friszke, w okresie napiętej sytuacji i rysującej się szansy na wybuch tak wyczekiwanej rewolucji, górę nad własnymi analizami czy „obiektywnymi” prawami historii brały emocje.
Ostatecznie Róża Luksemburg współtworzyła przecież Komunistyczną Partię Niemiec (Kommunistische Partei Deutschlands – KPD), a pisząc artykuły wstępne do „Die Rote Fahne”, pozostawała główną ideolog nieudanej rewolucji, jaką w styczniu 1919 roku na ulicach Berlina usiłował wzniecić Związek Spartakusa. Za to zaangażowanie przyszło jej, wraz z Karlem Liebknechtem, zapłacić najwyższą cenę.
Nie można również zapominać, że jej macierzysta partia (SDKPiL) stała się główną siłą współtworzącą Komunistyczną Partię Robotniczą Polski (KPRP). Jako posag do nowej formacji wnosiła ona nie tylko czołowych działaczy, ale również przyświecające im od lat idee. Partyjni towarzysze nadal wysoko cenili Luksemburg, toteż przed zorganizowanym w grudniu 1918 roku zjazdem założycielskim w charakterze emisariusza do zrewoltowanego Berlina udał się Józef Ciszewski. Wedle jego relacji Róża Luksemburg zaakceptowała platformę programową KPRP. Zapowiadała także nadesłanie drobnych uwag, jednak rychła śmierć uniemożliwiła ten zamiar. Tym samym nigdy nie dowiemy się już, jak potoczyłyby się jej dalsze losy oraz jak wyglądałby jej stosunek do pierwszego na świecie państwa komunistycznego.
Niepokorny duch i przywiązanie do własnych koncepcji wydają się być nie do pogodzenia z leninowską formułą partii. Z drugiej strony pouczająco jawi się przykład Klary Zetkin. Bliska przyjaciółka Róży Luksemburg wybrała komunizm, zaangażowała się w działalność Kominternu, a także na stałe osiadła w Związku Radzieckim, gdzie dożyła swoich dni w 1933 roku.
Trudno zatem postrzegać Różę Luksemburg w odseparowaniu od ruchu komunistycznego. Nie zmienia tego również fakt, że w kolejnych latach w państwach bloku radzieckiego traktowano jej spuściznę z chłodnym dystansem. Widziano w niej wprawdzie zasłużoną rewolucjonistkę, ale jej poglądy – jako „błędy luksemburgizmu” – zostały oficjalnie potępione, na co w głównej mierze wpłynęła niewyobrażalna w tym systemie krytyka Lenina, otoczonego niemal boską czcią nieomylnego wodza rewolucji. Z komunistycznego panteonu wielokrotnie wypadały postacie skądinąd niezwykle zasłużone dla sprawy, by przywołać chociażby Lwa Trockiego, czy oznacza to jednak automatyczną rehabilitację? Czy w analogicznym przypadku unieważnia to głoszone przez Różę Luksemburg idee, czyniąc zeń wzór do naśladowania?
Jeszcze jedna sprawa wydaje się warta podkreślenia. Z perspektywy czasu uderza fakt, że właściwie wszystkie najważniejsze koncepcje Luksemburg – ogłaszane jako udowodnione w sposób naukowy twierdzenia – kompletnie się nie sprawdziły. Mylić się jest oczywiście rzeczą ludzką, ale tak radykalne rozejście się teorii z rzeczywistością powinno chyba uczyć nieco więcej pokory. Przed laty Leszek Kołakowski oceniał podejście Róży Luksemburg jako doktrynerskie, co nadawało „jej dziełu teoretyczną spójność, ale spójność tego rodzaju, jaką można osiągnąć tylko kosztem skrajnego dogmatyzmu i niewrażliwości na fakty”. Kolejne pomyłki nie skłaniały jej do korekty założeń teoretycznych, dzięki takiemu sposobowi myślenia Luksemburg „mogła nigdy nie rewidować niczego w swoich poglądach, chociaż w prognozach swoich, jak rychło wychodziło na jaw, myliła się prawie niezmiennie”.
Wracając do współczesności, czy nie nasuwa się pytanie, że w apelach o dobrą pamięć osoby, która odmawiała Polakom prawa do posiadania własnego państwa, nie jest obecny nieprzyjemny zgrzyt? Swego czasu dosadnie komentował to Marcin Giełzak, współtwórca zdobywającego coraz większą popularność internetowego podcastu „Dwie Lewe Ręce”. Stwierdzał on, iż począwszy od roku 1893, można mówić o dwóch nurtach lewicy na ziemiach polskich – „choć tylko o jednej można bez wahania powiedzieć, że jest lewicą polską”.
Po doświadczeniach komunizmu spory sprzed ponad stulecia mogą wydawać się już czysto akademickie. Zorganizowane środowisko polityczne lewicy niepodległościowej zeszło ze sceny w wyniku II wojny światowej, a jego nieliczni przedstawiciele pozostali na emigracji. Autentycznych i niezależnych socjalistów w kraju poddano brutalnym represjom, ich tragiczny los symbolizuje śmierć Kazimierza Pużaka w rawickim więzieniu. A jednak co pewien czas powraca tęsknota za lewicą niepodległościową, której działacze na pierwszym miejscu stawiali polską rację stanu i potrzebę odbudowy własnego państwa, by dopiero w jego ramach dążyć do przeobrażenia ustroju w duchu sprawiedliwości społecznej i poprawy losu najgorzej sytuowanych. W gronie jej przedstawicieli bez trudu znajdziemy dziesiątki fascynujących postaci (w tym ogrom kobiet), które z powodzeniem mogłyby znajdować się na sztandarach środowisk feministycznych bądź lewicowych.
Wbrew marksistowskiej ortodoksji nie jesteśmy dziejowo zdeterminowani, sami dokonujemy wyboru patronów czy godnych upamiętnienia bohaterów. Mam poważne wątpliwości, czy Róża Luksemburg i SDKPiL to wybór najlepszej tradycji, do której warto się dziś odwoływać.
o autorze
dr Marcin Jurek
(Ur. 1988) – pracownik Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Poznaniu. Zajmuje się przede wszystkim dziejami ruchu komunistycznego w Wielkopolsce. Autor książki „W polskiej Wandei. Komunistyczna Partia Polski w województwie poznańskim w czasach II Rzeczypospolitej” (2021)