Senatorowie Platformy nie będą kandydatami partii nie tylko w wyborach do europarlamentu, ale i do samorządów – zakładają władze krajowe Platformy.
Powodem są koszty wyborów uzupełniających do Senatu – i tych finansowych, ale też politycznych.
PO się boi, że może stracić mandat, jak było to np. w Rybniku, gdzie mandat po zmarłym senatorze PO Antonim Motyczce zajął kandydat PiS – Bolesław Piecha.
W przypadku posłów nie ma takiego ryzyka – ustępujący poseł oddaje mandat w parlamencie następnemu z listy, z największą ilością głosów. Wybory do Senatu odbywają się według innych zasad. Po zwolnieniu mandatu senatorskiego Państwowa Komisja Wyborcza musi rozpisać nowe wybory. A to, w zależności od okręgu – kosztuje od kilkudziesięciu tysięcy złotych do nawet pół miliona złotych. Do tego trzeba doliczyć trzymiesięczne odprawy parlamentarzysty, który odejdzie do samorządu (kolejne 35 tys. zł).
Łódzki wyjątek
Wyjątek od reguły stanowi senator PO z Łodzi Ryszard Bonisławski, który startuje z trzeciego miejsca (listę PO w tym okręgu otwiera Jacek Saryusz-Wolski) do parlamentu.