- Zainteresowanie dopisywaniem do spisu oraz zaświadczeniami jest w tym roku niemal dwukrotnie większe niż w poprzednich wyborach do Parlamentu Europejskiego. Ludzie są bardziej świadomi swoich uprawnień. Mam nadzieję, że to również efekt większej liczby informacji, dotyczącej sposobu głosowania w mieście – mówi Agnieszka Kłąb z biura prasowego stołecznego ratusza. Z danych zebranych przez miasto wynika, że w tym roku do spisu wyborców dopisało się 4971 osób a kolejnych 4101 dostało zaświadczenia uprawniające do głosowania.

Podobnie było w Łodzi. O dopisanie do spisu wyborców (umożliwia udział w tych wyborach) poprosiło do 21.05. 466 osób. Dodatkowo do rejestru wyborców (wpis na stałe) zgłosiły się 129 osoby. W 2009 r. (czyli przed poprzednimi wyborami do PE) było to odpowiednio 308 i 36 osób. Zaświadczeń w tym roku wydano do środy 825. W 2009 r. było to więcej, bo 1183, ale urzędnicy są przekonani, że tegoroczna pełna statystyka będzie wyższa od tej sprzed pięciu lat. - Polacy lubią zostawiać sprawy urzędowe na ostatnią chwilę. Podejrzewamy, że największy ruch będzie w ostatnich dniach przed wyborami – tłumaczą urzędnicy z Łodzi. I dodają, że głównymi powodami, że ludzie nie będą głosować w miejscu, gdzie są zameldowali to duża mobilność obywateli, świadczenie pracy również w dni ustawowo wolne od pracy, centralne położenie Łodzi jako miejsca wybieranego np. na szkolenia, przy okazji z wydłużeniem pobytu na weekend.

Nieco więcej chętnych do głosowania niż w 2009 r. jest także w Gdańsku. Z danych uzyskanych w tamtejszym magistracie wynika, że liczba wyborców, którzy wnioskowali o dopisanie do spisu była wyższa o 233 osoby a do rejestru wyborców wzrosła w porównaniu do poprzednich aż o 100 proc. Prawdopodobnie wyższa będzie liczba zaświadczeń uprawniających do głosowania. Ostateczna ich liczba nie jest znana, bo są one wydawane do dziś. We środę było ich 627, niemal tyle samo co wszystkich wydanych zaświadczeń w 2009 r.

Zwiększonego zainteresowania głosowaniem nie zauważono natomiast w Lublinie, gdzie do spisów wyborców dopisanych zostało 621 osób a o zaświadczenie do głosowania poprosiło niemal 400 osób. Również urzędnicy w Bydgoszczy oceniają, że dodatkowych głosujących będzie u nich niemal tyle samo co w 2009 r.

Zdaniem politologa Wojciecha Jabłońskiego większe zainteresowanie głosowaniem w dużych miastach to skutek nie większej świadomości mieszkańców ale raczej tego, że duże miasta przyciągają wyborców PO i PiS, a oni głosują chętniej niż inni. - Poza tym w dużych miastach chętniej mówi się o udziale w wyborach w pracy czy we wspólnocie sąsiedzkiej. W niektórych środowiskach po prostu obciachem jest nie iść na wybory – mówi Jabłoński. Ale chociaż chętnych do głosowaniach w niedzielnych wyborach jest więcej, to nadal liczba zainteresowanych jest znacznie niższa niż w przypadku wyborów parlamentarnych czy prezydenckich. - Podczas ostatnich wyborów prezydenta RP wydaliśmy prawie 2 tys. zaświadczeń. Teraz szacujemy, że będzie ich 500-600 – mówi Marta Stachowiak z UM w Bydgoszczy. Podobnie w Warszawie – liczba osób starających się o dopisanie do spisu lub o zaświadczenie jest o 25 proc. mniejsza od tego, co było w poprzednich wyborach parlamentarnych. - Wyborca w czasie kampanii musi dostać odpowiedź po co ma iść na wybory. Obecna kampania była mdła i nijaka, wyborcy nie zostali przekonani, więc nie idą do urn – podsumowuje Jabłoński.