W najnowszym numerze tygodnika „Wprost" znalazły się fragmenty słynnego aneksu z likwidacji WSI. To ściśle tajny dokument przygotowany przez Antoniego Macierewicza i jego współpracowników z Komisji Weryfikacyjnej WSI wiosną 2007 r. Aneks miał w ich zamyśle uzupełniać i pogłębiać informacje zawarte w raporcie z likwidacji WSI opublikowanym za czasów rządów PiS. Tyle że o ile ówczesny prezydent Lech Kaczyński na publikację raportu się zgodził, o tyle na ujawnienie aneksu – nie.
– Miejscami jest bardzo interesujący, ale zbyt wiele jest tam fragmentów, w których fakty zastąpiono interpretacjami. Wnioski są wyciągane także tam, gdzie nie ma do tego wystarczających podstaw – mówił.
Tajemnicą poliszynela od 2007 r. było jednak to, że aneks w całości lub części wyciekł z Komisji Weryfikacyjnej. Informacje o handlowaniu jego zapisami badała nawet prokuratura – bez efektu. Publikacja „Wprost" to dowód na to, że do przecieku rzeczywiście doszło.
Krąg likwidatorów, którzy mieli dostęp do aneksu lub jego części, jest ograniczony – to niespełna 40 osób. Pół roku temu, podczas zeznań w jednej ze spraw sądowych związanej z likwidacją WSI, Macierewicz przekonywał, że jedynie on znał całość. Przyznał jednak, że nie pisał aneksu samodzielnie.
Prokuratura przecieku nie znalazła, za to zakończyła aktem oskarżenia inne śledztwo – dotyczące oferowania za pieniądze pozytywnej weryfikacji oficerom WSI. Oskarżeni w tej sprawie zostali prawicowy dziennikarz Wojciech Sumliński oraz były oficer WSI Aleksander L., którzy za łapówkę mieli oferować pozytywną weryfikację płk. Leszkowi Tobiaszowi.