W PO do historii przeszedł biało-czerwony szalik, taki, jak noszą kibice piłkarskiej reprezentacji Polski. Najpierw przynosił on szczęście w kampaniach Donaldowi Tuskowi. Potem ten przekazał go w 2010 r. Bronisławowi Komorowskiemu, który oddał go po wygranej w wyborach prezydenckich. Tusk przekazał go wreszcie na pożegnalnej konwencji premier Ewie Kopacz, po tym gdy został przewodniczącym Rady Europejskiej.
Piłkarska analogia spodobała się w PiS. Jak poinformowaliśmy na naszych stronach internetowych, na sobotniej konwencji ugrupowania pojawi się prezydent elekt Andrzej Duda. – Podziękujemy mu za wygraną kampanię, tak jak trener dziękuje zawodnikowi, który strzelił trzy bramki i jest bohaterem meczu. Zdejmuje się go z boiska na kilka minut przed końcem, by stadion zgotował mu owację na stojąco – mówi nasz rozmówca z władz ugrupowania, który pracuje przy organizacji wydarzenia.
W tę sobotę Duda będzie miał okazję do oficjalnego pożegnania się z partią, ale faktycznie będzie to start kampanii przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi. W Warszawie swoje konwencje będą mieć niemal równocześnie PO i PiS. Po raz pierwszy to nie opozycja musi się bać takiego zderzenia. W PiS celowo utrzymywano do ostatniej chwili w tajemnicy termin imprezy, wiedząc, że rządzący będą chcieli, by ich przekaz programowy był jedynym tematem przekazów informacyjnych i analiz publicystycznych.