Od czasu traktatu lizbońskiego i stworzenia od grudnia 2010 roku stałych stanowisk przewodniczącego Rady Europejskiej i wysokiego przedstawiciela UE ds. polityki zagranicznej i obronnej spadło znaczenie rotacyjnego przewodnictwa w UE.
Gdy kraje obejmują je po raz pierwszy w historii, jak pół roku temu Łotwa czy cztery lata temu Polska, próbują jeszcze wykorzystać tę okazję do promocji swojego kraju w Europie.
Ale gdy do pracy bierze się już po raz 12. w swojej historii Luksemburg, mało kto w ogóle zauważa, że zmienia się władza. A i sam Luksemburg specjalnej promocji sobie nie robił. Po prostu jak zawsze wykorzystuje swój sprawny aparat urzędniczy do prowadzenia unijnych negocjacji w wielu kluczowych dla życia wspólnoty sprawach.
No właśnie – w jakich? Gdyby wymienić te znajdujące się na czołówkach gazet, to nie ma tam pola do popisu dla rotacyjnego przewodnictwa.
Sprawa Grecji i jej przyszłości w strefie euro będzie się rozstrzygać w strefie euro, w której Luksemburg nie odgrywa specjalnej roli. Jest bowiem szef Eurogrupy, Holender Jeroen Dijsselbloem, i szef szczytów strefy euro Donald Tusk. A przede wszystkim jest niemiecka kanclerz Angela Merkel i przywódcy pozostałych 18 państw strefy euro, którzy wspólnie i jednogłośnie decydują o pomocy dla Grecji.