Część tych warunków jest mocno wątpliwa. Nigdy Bruksela nie stawiała sprawy tak stanowczo w rokowaniach z chińską dyktaturą, jak robi to z latynoskimi demokracjami. Francja, jak inne kraje europejskie, zasadniczo wycięła zaś swoje lasy jeszcze w wiekach średnich i teraz łatwo jej występować jako bezwzględny obrońca środowiska w stosunku do państw, które są na innym etapie rozwoju.
Jednak właśnie takimi argumentami Paryż zdołał w przeszłości blokować porozumienie. Jak choćby w 2019 roku, gdy umowa wydawała się przesądzona. Von der Leyen brała pod uwagę warunki Macrona jeszcze na początku roku, bo od niego zależało, czy utrzyma się przez drugą kadencję na czele europejskiej egzekutywy. Teraz jednak nie ma już takiej potrzeby.
Kto naciskał na zawarcie porozumienia UE–Mercosur?
W Unii gorącymi zwolennikami porozumienia są przede wszystkim Niemcy. Kraj od dwóch lat pogrąża się w recesji i musi na gwałt znaleźć nowe rynki zbytu przede wszystkich dla swoich samochodów. Wraz z powrotem Donalda Trumpa do Białego Domu musi się liczyć z zamknięciem rynku amerykańskiego. Także Chiny ograniczają import niemieckich aut, bo rozwinęły produkcję własnych, głównie elektrycznych. Z podobnych powodów Wspólnota musi też zapewnić sobie alternatywne źródła strategicznych surowców. Hiszpania, która przejęła lwią część wartych 330 mld euro inwestycji europejskich w krajach Mercosuru, także widzi w porozumieniu atrakcyjne źródło wzrostu.
Ale także po stronie latynoskiej rozwinęła się korzystna dynamika dla umowy z Unią. Tu również panuje obawa, że Trump zamknie rynek amerykański, tym razem dla brazylijskiej soi czy argentyńskiej wołowiny. Nawet ultraliberalny prezydent Argentyny Javier Milei, który do tej pory podchodził podejrzliwie do porozumienia Mercosur, teraz jest zwolennikiem umowy z Unią, bo chce w większym stopniu uniezależnić się od autorytarnych Chin. – Jestem wielkim optymistą, że tym razem się uda – mówi główny brazylijski negocjator porozumienia Mauricio Lyrio.
Podpisanie umowy ma przede wszystkim znaczenie symboliczne. Jego wejście w życie będzie uzależnione po stronie europejskiej od zatwierdzenia przez Radę UE i Parlament Europejski. W tej pierwszej instytucji konieczna jest do tego kwalifikowana większość głosów. Francuskie Zgromadzenie Narodowe przyjęło już uchwałę, w której sprzeciwia się takiemu rozwiązaniu. W szczególności Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen i Nowy Front Ludowy Jeana-Luca Melénchona przyjmują w tej sprawie zasadniczą linię, choć nie znają (podobnie jak wszystkie rządy europejskie) ostatecznego kształtu porozumienia. To na razie pozostaje w gestii Komisji Europejskiej, która zachowuje monopol w rokowaniach handlowych.