Michel Barnier na łasce Marine Le Pen

Nowy rząd nie może przetrwać bez wsparcia skrajnej prawicy. Marine Le Pen stawia twarde warunki, które mają ją zaprowadzić do Pałacu Elizejskiego w 2027 roku.

Publikacja: 24.09.2024 04:30

Michel Barnier

Michel Barnier

Foto: PAP/EPA/Teresa Suarez

Zwrot jest brutalny. Na czele odchodzącego gabinetu stał Gabriel Attal, najmłodszy (35 lat) premier V Republiki i pierwszy, który otwarcie przyznawał się do swojego homoseksualizmu. Jego miejsce zajmie teraz Michel Barnier, najstarszy szef gabinetu (73 lata), w którego ekipie resort spraw wewnętrznych przejął Bruno Retailleau, zdecydowany przeciwnik „małżeństwa dla wszystkich”. Jego poglądy podzielają też nowy minister edukacji Patrick Hetzel czy ministra ds. konsumpcji Laurence Garnier. Tylko minister sprawiedliwości Didier Migaud wywodzi się z lewicy.

Ale ten radykalny skręt na prawo pod rządami Emmanuela Macrona, który karierę polityczną zawdzięcza przecież socjalistycznemu prezydentowi Franҫois Hollande’owi, to tylko początek ceny, jaką przyjdzie płacić Barnierowi za każdy dzień trwania jego gabinetu. Arytmetyka wyborcza jest bowiem bezwzględna. Sojusz liberalnych ugrupowań związanych z Macronem oraz 47 deputowanych gaullistowskiej partii Republikanie daje bowiem tylko 230 deputowanych, dalece mniej, niż 289 posłów, jaką daje większość w Zgromadzeniu Narodowym. 

Czytaj więcej

Koniec tygodni negocjacji. Francja ma nowy rząd

Teoretyczne ratunek mógłby przyjść ze strony lewicy zjednoczonej w Nowym Froncie Ludowym (NFP). To ona wygrała wybory na początku lipca, uzyskując 193 deputowanych. Jednak lider bloku Jean-Luc Melenchon odrzucił taką możliwość najjaśniej, jak tylko się da. – Ten gabinet nie ma ani legitymizacji, ani przyszłości. Trzeba się go jak najszybciej pozbyć – napisał na platformie X. 

Pozostaje więc Zjednoczenie Narodowe (RN) i jego 142 deputowanych. – To my zdecydujemy o losie rządu Barniera – mówi jasno Jean-Philippe Tanguy, deputowany RN.

Strategia Le Pen ma doprowadzić do przerwania kordonu sanitarnego, który otacza jej ugrupowanie

Jaką strategię przyjmie w tej sytuacji Marine Le Pen? Na razie wysyła sprzeczne sygnały, zapewne aby jeszcze bardziej zepchnąć do defensywy premiera. Z jej polecenia na platformie X formalny przywódca partii Jordan Bardella napisał, że ekipa Barnier „nie ma żadnej przyszłości”. Ale sama Le Pen zapowiada, że poczeka z decyzją, aż Barnier przedstawi program swojego rządu. Ma to nastąpić 1 października.

 – Dobrze znam Michela Barniera. To poczciwy człowiek, niezbyt agresywny. Jeśli był w stanie negocjować z Brytyjczykami wyjście z Unii, to wszystko może wynegocjować. Ale jego zadanie jest skromne: ma utrzymać się przynajmniej do lata, kiedy prezydent będzie mógł znów ponownie rozwiązać parlament – mówi „Rzeczpospolitej” Bruno Gollnisch, były wiceprzewodniczący Zjednoczenia Narodowego. – Jednak z uwagi na ogromny dług Francji Barnier nie może nic robić. Jak zareaguje Le Pen? Jeśli Barnier będzie robił ukłony w stronę lewicy lub kontynuował politykę liberałów, zablokuje to. Ale jeśli będzie starał ratować kraj, poprze go. Wystarczy, że RN wstrzyma się od głosu a ustawy przechodzą, chyba że chodzi o ustawy organiczne – dodaje. 

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Paraliż Francji służy Marine Le Pen

Strategia skrajnej prawicy jest jasna. Wymuszając na rządzie realizację swojego programu, w szczególności gdy idzie o emigrację i bezpieczeństwo wewnętrzne, chce doprowadzić do zniesienia kordonu sanitarnego, jaki otacza FN i frontu republikańskiego, który w lipcu zjednoczył wszystkie inne ugrupowania i nie pozwolił skrajnej prawicy na wygranie wyborów, mimo że oddało na nią głos 37 proc. Francuzów. 

– Franҫois Mitterrand i Jacques Chirac zostali wybrani, gdy startowali po raz trzeci. W 2027 roku tak będzie w przypadku Marine Le Pen. Będzie ona miała wówczas dużą szansę na wygraną, bo Francuzi lubią konsekwencję. Jeśli do drugiej tury przejdzie z Le Pen Jean-Luc Melenchon, to ona wygra – uważa Gollnisch. 

To jest sojusz przegranych. Tak „Le Monde” określi gabinet Barniera

Pierwszy konkretny test przetrwania Barniera będzie miał miejsce już za kilkanaście dni przy okazji głosowania budżetu na przyszły rok. Z braku większości premier musi posiłkować się procedurą z art. 49.3 konstytucji, zgodnie z którą ustawa może przejść bez głosowania, ale rząd musi poddać się pod wotum zaufania. Lewica już zapowiedziała, że opowie się za obaleniem gabinetu, chyba że ten cofnie wiek przechodzenia na emeryturę o dwa lata, do 62 lat, i tym samym zrezygnuje z kluczowej reformy Macrona. To jest dla Pałacu Elizejskiego wykluczone. Można się więc spodziewać, że będzie robił, co może, aby zyskać poparcie Le Pen. „Le Monde” swój komentarz redakcyjny o nowym gabinecie zatytułował „Sojusz przegranych. Zaprzeczenie frontu republikańskiego”. Dziennik zwraca uwagę, że 7 lipca doszło do niezwykłej mobilizacji Francuzów przy urnach, byle nie dopuścić do dojścia do władzy skrajnej prawicy. W drugiej turze ci kandydaci pozostałych ugrupowań, którzy mieli mniejszą szansę na wygraną, wycofywali się z wyborów, aby zjednoczyć siły za politykiem, który mógłby najskuteczniej pokonać Le Pen. To dzięki temu nie doszło do spełnienia się czarnych prognoz o przejęciu przez FN bezwzględnej większości. 

Czytaj więcej

Michel Barnier. Z alpejskich stoków na szczyty władzy

Teraz jednak los ekipy Barniera będzie de facto w rękach Zjednoczenia Narodowego. Nie koniec na tym. Zwycięzcą wyborów sprzed dwóch i pół miesiąca była lewica. Tymczasem Macron doprowadził do powołania jednego z najbardziej prawicowych rządów w V Republice. Stawia to pod znakiem zapytania przywiązanie prezydenta do demokracji, choć i nie bez winy jest Melenchon, który już w noc wyborczą wykluczył wszelki kompromis w sprawie realizacji swojego programu.   

Zwrot jest brutalny. Na czele odchodzącego gabinetu stał Gabriel Attal, najmłodszy (35 lat) premier V Republiki i pierwszy, który otwarcie przyznawał się do swojego homoseksualizmu. Jego miejsce zajmie teraz Michel Barnier, najstarszy szef gabinetu (73 lata), w którego ekipie resort spraw wewnętrznych przejął Bruno Retailleau, zdecydowany przeciwnik „małżeństwa dla wszystkich”. Jego poglądy podzielają też nowy minister edukacji Patrick Hetzel czy ministra ds. konsumpcji Laurence Garnier. Tylko minister sprawiedliwości Didier Migaud wywodzi się z lewicy.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Polityka
Irlandia: W parlamencie zasiada rosyjski agent wpływu. Władze o tym wiedzą
Polityka
Czy Jill Stein odbierze zwycięstwo wyborcze Kamali Harris?
Polityka
Michaił Chodorkowski: Zachód nie chce obalenia Putina
Polityka
Ursula von der Leyen i wąski krąg władzy